Patrząc na świąteczne dekoracje, które rozbłysły na ulicach Londynu - jak co roku - w odsłonie bardzo luksusowej, można by pomyśleć "business as usual". Oxford Street rozświetlona jest gwiazdami. Na Bond Street, gdzie szczytem honoru każdej szanującej się marki jest mieć swój flagowy butik, prześcigają się handlowcy - kto bardziej zachwyci klientów dekoracjami i wystawami. Ale to tylko pozory. Święta 2022 zapowiadają się na najtrudniejsze od ponad dekady, od czasu kryzysu finansowego 2008. Jeśli się ktoś pojawi w centrum po 23, z tej handlowej magii świąt nie zobaczy nic. Magiczne gwiazdy i aniołki na Oxford Street - w sumie 5 tysięcy - mają wprowadzić klientów w świąteczny nastrój i tym samym zachęcić do otwarcia portfeli. Ale w tym roku świecą tylko od 15 do 23, czyli wtedy, kiedy są klienci. Na noc są wyłączone. Powód - kryzys energetyczny na świecie. - W poprzednich latach dekoracje były włączone 24 godziny na dobę. W tym tylko osiem - mówi Dee Corsi z firmy zarządzającej dekoracjami świątecznymi w centrum Londynu. Co więcej, lampki zostały wymienione na LED, te zużywają 75 procent mniej energii. Dwa niepokojące sondaże Sezon świąteczny to najlepszy dla handlowców okres, ale tegoroczny kryzys może zniweczyć plany sprzedażowe i nadzieje na zyski. Według badań Barclaycard, czyli firmy, która kontroluje zakupy przy użyciu kart kredytowych, połowa Brytyjczyków chce zaciskać pasa na Boże Narodzenie, będą ciąć wydatki na prezenty, żywność oraz wyjścia z domu. Dwie trzecie konsumentów próbuje oszczędzać na energii, 53 procent ubiera się w cieplejszą odzież w domu, 56 procent nie włącza ogrzewania, dopóki nie jest to konieczne. 20 procent kupiło koc elektryczny. - Święta tuż za rogiem i Brytyjczycy będą jeszcze ciąć wydatki w tym tradycyjnie droższym okresie w roku - mówi Esme Harwood z Barclaycard. Klienci "głosują nogami" Jeśli miejsce jest atrakcyjne, to klienci na pewno wejdą - to stara zasada handlowców. Ale w tym roku może to być window shopping, czyli oglądanie wystaw sklepowych. Sprzedawcy szykują się na trudne czasy. Brytyjski premier ogłosił właśnie podwyżkę podatków, więc Brytyjczycy wiedzą, że w przyszłym roku ich sytuacja materialna jeszcze się pogorszy. Już więc hamują swoje plany wydatkowe. Do tego stopy procentowe kredytów poszły o 3 pkt proc. w górę. Według British Retail Consortium sprzedaż wzrosła o 1,5 procent w listopadzie i powinna rosnąć w grudniu, ale jeśli wziąć pod uwagę inflację, która w Wielkiej Brytanii wynosi ponad 10 procent (najwyższa od 40 lat), to zyski są mniejsze. Handlowcy uważają, że w przyszłym roku ten trend się utrzyma, a to oznacza niższe zyski. W Londynie przynajmniej nie było (na razie) protestów pracowników wielkich sieci, w Paryżu ceremonii włączania bożonarodzeniowych świateł w Galerii Lafayette towarzyszyła demonstracja zatrudnionych, którzy twierdzili, że od lat nie dostali podwyżek. - Nam nie dali wyższych pensji od lat, a teraz o nas zapominają, gdy wrócili po epidemii klienci - mówił pracownik z 26-letnim stażem. Rozciąganie kosztów świąt Gdy Brytyjczycy szykowali się na pierwsze święta bez restrykcji covidowych, szybko okazało się, że Boże Narodzenie 2022 będzie trudne i otworzy drzwi do jeszcze trudniejszych w 2023 i 2024 roku, dlatego, że to co zaoszczędzili konsumenci w czasie pandemii, już zostało wydane. Ale póki co jedno jest pewne i za darmo - spacer rozświetlonymi ulicami z dekoracjami świątecznymi - jak za dawnych lat, choć już nie przez całą noc. Joanna Dressler, Polsat News