W dwudniowej konferencji wzięli udział przedstawiciele ok. 60 krajów. Do Warszawy przyjechali m.in. wiceprezydent USA Mike Pence, sekretarz stanu Mike Pompeo, a także premier Izraela Benjamin Netanjahu, szefowie dyplomacji Wielkiej Brytanii, Włoch, a także kilku krajów arabskich. Media zgodnie oceniają, że tematem przewodnim rozmów było zagrożenie ze strony Iranu. "Haarec": Stawianie czoła Iranowi kluczem do stabilizacji Dziennik "Haarec" przywołuje słowa szefa amerykańskiej dyplomacji, który powiedział Netanjahu, że stawienia czoła Iranowi jest kluczem do pokoju i stabilizacji na Bliskim Wschodzie. Władze w Teheranie oskarżane są o ingerowanie w sprawy wielu państw i aktywne zaangażowanie, w tym militarne m.in. w Syrii, Jemenie czy Libanie. Przedstawiciele irańskich władz wielokrotnie też grozili państwu żydowskiemu. Reuters i AP: Niespotykane od lat spotkanie Agencje Reutera i Associated Press zauważają, że w Warszawie doszło do niespotykanego od wielu lat bezpośredniego spotkania delegacji Izraela i państw arabskich. Poprzednio taka sytuacja miała miejsce na konferencji w Madrycie w 1991 roku. "Guardian": Zwiastun nowej ery? Brytyjski dziennik "Guardian" zwraca uwagę na dobrą atmosferę, w jakiej przebiegły rozmowy i pyta, czy uśmiechy wymieniane przez Netanjahu i arabskich przywódców są zwiastunem nowej ery? Dodaje jednocześnie, że izraelscy przywódcy postawili na antypatie wobec Iranu, które przyćmiły sprawę palestyńską podczas szczytu w Warszawie. "Wierzę, że jest to początek nowej ery" - ocenił amerykański wiceprezydent Mike Pence cytowany przez dziennik. "Z premierem Netanjahu, z przywódcami Bahrajnu, Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich wszyscy łamaliśmy się chlebem" - dodał. "Israel Today": Zmiana politycznego klimatu O zmianie klimatu politycznego na Bliskim Wschodzie wspomina także "Israel Today" przypominając, że jego zwiastunem była zeszłoroczna (październik) wizyta Netanjahu w Omanie. Tymczasem centrum BICOM (Britain Israel Communications and Research Centre) w swej publikacji na temat szczytu przytacza słowa Netanjahu, który podziękował sekretarzowi stanu i wiceprezydentowi USA, a także administracji Białego Domu za spotkanie na konferencji. Jego zdaniem osiągnięto "historyczny punkt zwrotny". Podkreślał, że rozmowy z przywódcami arabskimi odbyły się "z niespotykaną mocą, klarownością i jednością na temat wspólnego zagrożenia ze strony irańskiego reżimu". "Washington Examiner": Postęp w relacjach Izrael - państwa arabskie Na postęp w relacjach Izrael - państwa arabskie zwraca też uwagę "Washington Examiner". Ten również cytuje szefa izraelskiego rządu, który żartował, że arabscy przywódcy "zdetronizowali" go jako naczelnego irańskiego jastrzębia. "Nie możemy zlekceważyć bardzo dobrej obecności państw arabskich" - podkreślił szef europejskiej delegacji, zastrzegający swoją anonimowość. "Nie możemy też lekceważyć faktu, że Izrael i te państwa mówią jednym głosem w sprawie Iranu - i to bardzo zdecydowany. Musimy potraktować to bardzo poważnie" - dodał. Według "WE" jest to właśnie taka reakcja, na jaką liczył Izrael i państwa arabskie. Netanjahu dodał w czwartek rano, że przedstawiciele władz europejskich powinni z zadowoleniem przyjąć izraelsko-arabską jedność w sprawie Iranu. W kwestii palestyńskiej również miał być osiągnięty postęp. Doradca prezydenta USA Jared Kushner oświadczył w czwartek, że plan pokojowy Waszyngtonu zakłada, iż Izraelczycy i Palestyńczycy będą musieli pójść na kompromisy - informuje portal "Haareca". Na zamkniętej sesji konferencji Kushner miał również przekazać, że bliskowschodni plan pokojowy administracji prezydenta USA zostanie zaprezentowany po zaplanowanych na 9 kwietnia wyborach parlamentarnych w Izraelu. Po raz pierwszy o tym, że to Warszawa będzie miejscem prezentacji zarysu planu, nazywanego "dealem stulecia", napisał w zeszłym tygodniu amerykański portal informacyjny Axios, powołując się na źródła w Białym Domu. Również w zeszłym tygodniu Axios podał, że pod koniec lutego Kushner uda się w podróż do kilku krajów regionu - Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Omanu, Bahrajnu, Kataru i być może Maroka - gdzie ma rozmawiać o tym planie. Jak zwraca jednak uwagę dziennik "Jerusalem Post" Kushner twierdził, że plan pokojowy Trumpa nie będzie obejmować inicjatywy Arabii Saudyjskiej. Atlantic Council: Klęska Białego Domu Krytycznie w efekty konferencji w Warszawie ocenia natomiast Atlantic Council. W ich publikacji zwraca się uwagę, że administracja prezydenta Trumpa szukała sposobu na wyrwanie się z międzynarodowej izolacji w kwestii Iranu. W tym celu naciskała na wiele państw, aby pojawiły się na szczycie w Warszawie, na którym omawiane były kwestie pokoju i stabilizacji na Bliskim Wschodzie. Jednak Biały Dom poniósł klęskę w efektywnym, multilateralnym podejściu do Iranu opartym na powszechnych obawach i realistycznym zrozumieniu tego co można osiągnąć. "Sueddeutsche Zeitung": Zapowiedź turbulencji na linii UE-USA Niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung", komentując warszawską konferencję na temat Bliskiego Wschodu, zapowiada poważne turbulencje w relacjach UE z USA. Według lewicowo-liberalnej gazety Ameryka znowu próbuje dzielić Unię Europejską. "Europa powinna reagować powściągliwie i nastawić się na silne turbulencje z Ameryką Trumpa. Prezydent USA nie należy do tych, którzy uważają sojusz transatlantycki za wartościowy" - pisze w piątek wiceszef redakcji zagranicznej "Sueddeutsche Zeitung" Paul-Anton Krueger. "Wydaje się, że również niektórzy z UE liczą na osobne układy z Ameryką. Tylko tak można wytłumaczyć fakt, że Polska była gotowa odstawić ten cyrk ze szczytem. To również powinno dać do myślenia zdeklarowanym Europejczykom" - dodał. Oburzenie komentatora wywołała krytyka ze strony wiceprezydenta USA Mike'a Pence'a dotycząca stanowiska Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii w sprawie sankcji irańskich. Zdaniem Kruegera był to nieprzyjazny akt. Został on dodatkowo wykonany w stolicy kraju, "gdzie rządzą eurosceptycy". "Jest to próba, by 'w imię nowej ery współpracy', jak to ujął sekretarz stanu USA Mike Pence, jeszcze raz rozbić jedność Unii Europejskiej. Najpierw była koalicja chętnych, teraz konferencja chętnych. Co dalej? Bomby na Iran?" - irytuje się publicysta, nawiązując do koalicji państw, które razem z USA brały udział w inwazji na Irak w 2003 roku. "FAZ": Europa znów pozwala się podzielić Również konserwatywny "Frankfurter Allgemeine Zeitung" odnotował atak wiceprezydenta USA na Paryż, Berlin i Londyn. "Ciekawsze niż treść wymyślań jest miejsce, gdzie pozwolono mu je głosić - Warszawa. W tym atlantyckim sporze Europa znów pozwala się podzielić" - uważa gazeta z Frankfurtu. "FAZ" przyznaje jednak rację Pence'owi, że Iran dokonuje ekspansji w regionie, zapewniając sobie strategiczną pozycję w Libanie i Syrii. Są to kroki jednoznacznie wrogie wobec Izraela. Dziennik zastrzega jednak, że mówienie o planowanym przez Teheran "nowym Holokauście" to przesada: Islamska Republika nie ma na to środków, a Izrael jest dość silny, żeby się obronić. "Europejczycy najczęściej tego nie zauważają, bo głównie zajmują się zagrożeniem nuklearnym ze strony Iranu i (swoimi - PAP) interesami" - czytamy w "FAZ". "Odpowiedzialność za to, że między Europą a Ameryką rozgorzał w tej sprawie poważny spór, należy przypisać jednak Pence'owi i jego szefowi. To Waszyngton, wypowiadając jednostronnie porozumienie atomowe z Iranem zamiast szukać wspólnego rozwiązania z sojusznikami, posunął się za daleko" - uważa dziennik. "Neue Zuercher Zeitung": Amerykanie wrócili Z kolei szwajcarski dziennik "Neue Zuercher Zeitung" pisze o konferencji bliskowschodniej jako o elemencie szerszego zjawiska: ponownego "odkrycia Europy Wschodniej prze Amerykanów". "Amerykanie wrócili. To główne przesłanie, jakie Mike Pompeo ogłosił w tym tygodniu Europie Środkowowschodniej. Powtórzył je na Węgrzech, Słowacji i w Polsce" - zauważa istniejąca już prawie 240 lat gazeta. "Sekretarz stanu uważa, że brak zainteresowania i poczucie moralnej wyższości poprzednich administracji amerykańskich wobec prawicowych populistów w Warszawie i Budapeszcie zwróciło ich w kierunku Rosji i Chin" - analizuje. Zdaniem "NZZ" warunkiem nowej polityki USA wobec regionu jest jednak problematyczne rozdzielenie kwestii geopolitycznych i dotyczących rządów państwa prawa.