- Myślę, że woli Białorusinów nie da się zmienić. Nawet jeśli nie odniesiemy sukcesu lub nie osiągniemy efektów, na które liczymy, ludzie będą szukać innej możliwości walki, innej formy protestu. Nie zatrzymają się - zadeklarowała Cichanouska. Termin upływa w niedzielę W środę (21 października) Cichanouska przypomniała o upływającym w niedzielę (25 października) terminie ultimatum białoruskiej opozycji - jeśli Alaksandr Łukaszenka nie spełni żądań, opozycjonistka zamierza ogłosić strajk generalny. W wywiadzie dla agencji AFP podkreśliła, że nie wie, jaka będzie mobilizacja białoruskiego społeczeństwa podczas tego protestu, ale ma nadzieję, że jej naród "przemówi jednym głosem". - Wiem, że wiele osób boi się utraty pracy. Wiele osób nie jest gotowych, obserwują, co się dzieje. Ale mam nadzieję, że ten ruch odniesie sukces. Nie organizujemy strajków sami, to ludzie decydują, czy są gotowi, czy nie. Ale mamy nadzieję, że Białorusini przemówią jednym głosem w ten weekend i w kolejnych dniach - mówiła Cichanouska. Otwartość na dialog z Rosją Białoruska opozycjonistka zaznaczyła też, że cały czas jest gotowa na dialog z Moskwą. - Od samego początku mówiłam, że jesteśmy otwarci na dialog ze wszystkimi krajami, w tym z Rosją. Ale skoro Moskwa poparła reżim, to oznacza, że broni dyktatury, i wiem, że nie zamierza z nami rozmawiać - powiedziała. - Nie możemy nic na to poradzić, kontynuujemy walkę niezależnie od rosyjskiego stanowiska - zapewniła. - Zawsze mówiliśmy, że nasza rewolucja nie jest ani prorosyjska, ani antyrosyjska, ani proeuropejska, ani antyeuropejska, ale jest to rewolucja narodu białoruskiego - podkreśliła. Trzy żądania albo strajk generalny 13 października Cichanouska zapowiedziała, że ogłosi ogólnokrajowy strajk, jeżeli do 25 października włącznie Łukaszenka nie spełni trzech żądań. Wezwała Łukaszenkę do ogłoszenia dymisji, do całkowitego zaprzestania przemocy na ulicach oraz do zwolnienia wszystkich więźniów politycznych. Wezwała do nieprzychodzenia do pracy i na zajęcia, do brania udziału w marszach, do zamknięcia firm i biur, niewspółpracowania z państwowymi usługodawcami i niekorzystania z ich świadczeń, a także do wypłacenia wszystkich środków z banków. Zagwarantowała, że jeśli osoby biorące udział w strajku stracą pracę albo będą poddane ekonomicznym represjom, otrzymają wsparcie od Funduszu Solidarności BySol. Zapewniła też, że "kiedy przywrócą praworządność w kraju", zostaną anulowane m.in. wszystkie mandaty nałożone przez reżim, kary za niezapłacenie rachunków za usługi komunalne, a osoby, które straciły pracę podczas protestów, zostaną przywrócone bez przerwy w stażu pracy.