Według ekspertów, ludzie pod gruzami, gdzie dostęp powietrza jest ograniczony, mogą przeżyć do 72 godzin. Ale zdarzają się przypadki, iż żyją dłużej. Na górskim lotnisku w Bam, stutysięcznym mieście, pamiętającym czasy starożytne, zburzonym w piątek przez najtragiczniejsze na świecie od 10 lat trzęsienie ziemi, lądują co godzina samoloty z ratownikami i pomocą z całego świata. Przyleciała pomoc z większości krajów europejskich, ale także z USA, Chin, Korei Południowej i RPA. Dziś nad ranem dotarł tam samolot z Krakowa z ekipą złożoną z 28 strażaków - ratowników z psami oraz trzech lekarzy. Polacy przeszukali dzisiaj 18 kompleksów budynków w Bam i wydobyli ciała sześciu ofiar trzęsienia ziemi - powiedział wieczorem rzecznik komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej bryg. Witold Maziarz. - W nocy akcja zostanie przerwana, strażacy przystąpią do poszukiwań o świcie w poniedziałek - powiedział. Wszyscy ratownicy są w dobrej formie, psy również. Dowódca polskiej grupy st. bryg. Andrzej Sztarbała podkreśla bardzo pozytywne nastawienie koczujących w Bam mieszkańców do ratowników. - Przy rozpoznaniu są oni bezużyteczni, ale po przystąpieniu do odgruzowania okazują dużą pomoc, dzięki czemu zwiększa się ilość miejsc, które zostaną przeszukane - przekazał. O godz. 18 czasu miejscowego w Bam odbyło się spotkanie ONZ-owskiego komitetu koordynującego akcję pomocy, kierowanego przez Włocha. Akcja poszukiwawcza nie została przerwana. Decyzje co do dalszego sposobu prowadzenia akcji zapadną prawdopodobnie jutro rano podczas spotkania lokalnego sztabu koordynacyjnego. Strażakom nie udało się odnaleźć ani jednej żywej osoby. - W jednym przypadku pies sygnalizował możliwość znalezienia żywej osoby, ale po odgruzowaniu okazało się, że osoba ta od dawna nie żyła - powiedział bryg. Maziarz. Strażakom towarzyszą lekarze z Polskiej Misji Medycznej. Udzielili pomocy kilkunastu osobom z lekkimi obrażeniami. Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża i rządy krajów Zatoki Perskiej poinformowali o utworzeniu dwóch mostów powietrznych - z Ammanu i Dubaju. W Iranie wylądował również Hercules C-130 z amerykańską pomocą, wysłany w wyniku pierwszego bezpośredniego, oficjalnego kontaktu między Teheranem a Waszyngtonem po 23 latach nieutrzymywania przez USA stosunków dyplomatycznych z Iranem. Prezydent George W. Bush zaliczył Iran do krajów "osi zła". Amerykańska agencja AP pisze o "niewiarygodnym", "przekraczającym wszelkie oczekiwania", "gorącym" powitaniu (Amerykanów) ze strony personelu irańskiego lotnictwa wojskowego i cywilnego na lotnisku w Kermanie, 170 km od Bam. Według Komitetu Międzynarodowego Czerwonego Krzyża i Półksiężyca w Genewie, dotychczasowa zagraniczna pomoc dla rejonu Bam, nawiedzonego przez trzęsienie ziemi o sile 6,6 stopnia w otwartej skali Richtera, jest w stanie zaspokoić w połowie najpilniejsze potrzeby. W Bam, zburzonym co najmniej w 70 procentach, ratownicy wydobyli około 2 tys. osób, które przeżyły pod gruzami. Pochowano już 15 tys. zabitych. Rzecznik gubernatora Kermanu podał dzisiaj wieczorem prowizoryczny bilans śmiertelnych ofiar trzęsienia ziemi: 22 tys. osób. Liczba ofiar jest tak wielka - według niektórych ocen miejscowych władz może nawet dojść do 30 tys., a może 40 tys. - ze względu na jakość budownictwa na irańskiej prowincji. Jeśli chodzi o liczby, w Iranie nie ma nic pewnego. Nawet liczba mieszkańców Bam określana jest różnie przez władze: od 80 tys. do 100 tys. Większość domów mieszkalnych zbudowano z cegły suszonej na słońcu i innych kruchych materiałów, przeważnie bez użycia stali zbrojeniowej i żelbetonowych belek stropowych. Dzisiaj doszło do rabunków w ocalałych sklepach śródmieścia: grupa młodych mężczyzn, uzbrojonych w pistolety kałasznikowa i karabiny szturmowe, wyciągała na ulicę kartony z żywnością i sprzętem elektronicznym. Tysiące ludzi, którzy pozostali bez dachu nad głową, spędziły już drugą noc na ulicy, podczas gdy temperatura w Bam spada wieczorem do zera. Wciąż za mało jest namiotów i wody pitnej. Wieczorem doszło do kolejnej tragedii. Trzyosobowa załoga śmigłowca irańskiej marynarki wojennej, uczestniczącego w niesieniu pomocy ludności regionu Bandar Abbas na południu kraju, zginęła w katastrofie.