Sędziwy włoski purpurat mówił o grzechach ludzi Kościoła podczas serii rekolekcji dla włoskiego duchowieństwa w miejscowości Galloro, a jego słowa przytacza w czwartek "La Repubblica". Kardynał Martini powiedział, że wiele grzechów "zostało popełnionych także w historii Kościoła"; "przez świeckich, ale także przez księży, zakonnice, zakonników, kardynałów, biskupów i również papieży, przez wszystkich" - dodał. - Ileż sekretnych żądz jest w nas. Chcemy widzieć, wiedzieć, zrozumieć, pojąć. To zatruwa serce - mówił kardynał Martini. Wiele miejsca w swym wystąpieniu, nazwanym przez gazetę "najsurowszą lekcją", poświęcił zjawisku zazdrości wśród ludzi Kościoła. Powiedział, że niektórzy pytają: "Dlaczego inny dostał coś, co miało być dla mnie?", "Co zrobiłem złego, że ktoś inny został mianowany biskupem, a nie ja?". Emerytowany arcybiskup Mediolanu mówił o masowym zjawisku anonimów, docierających do diecezji. Niektóre z nich, stwierdził, są przez te anonimowe listy zasypywane. Część z nich, zauważył, "pisanych jest w Rzymie". Z ust kardynała Martiniego padły też poważne zarzuty panującej w Kościele "wielkiej próżności", o czym jego zdaniem świadczą szaty duchowieństwa. - Kiedyś kardynałowie mieli tren z jedwabiu długości 6 metrów. Ale Kościół nadal przebiera się i ubiera w zbędne ornamenty. Ma tę tendencję do puszenia się - podkreślił purpurat. Zwrócił również uwagę na niepokojące według niego karierowiczostwo wśród księży i hierarchów, od którego nie jest wolny także Watykan. - Także w Kurii Rzymskiej niektórzy chcą być kimś więcej - powiedział. Zauważył następnie: "Pewnych rzeczy się nie mówi, bo wiadomo, że blokują one karierę". - To straszliwe zło Kościoła - ocenił kardynał Carlo Maria Martini wyrażając opinię, że taka postawa "nie dopuszcza do mówienia prawdy". - Mówi się to, co podoba się przełożonym, robi się to, co wydaje się, że jest ich pragnieniem wyrządzając szkodę samemu papieżowi - oświadczył włoski kardynał.