W niedzielę o godz. 9.00 Matthew Bryce z Glasgow wyszedł surfować w okolicach wybrzeża Argyll w Szkocji. Od tamtej pory ślad po nim zaginął, aż do wczoraj. Straż przybrzeżna z Belfastu poinformowała, że mężczyzna przebywał na morzu 32 godziny, od godz. 11.30 w niedzielę do godz. 19:30 w poniedziałek. Rzeczniczka przekazała, że Bryce miał na sobie strój do nurkowania, jednak mimo to jego organizm był wychłodzony i zabrano go do szpitala. Stan 22-latka jest już stabilny. Jak przyznała pracownica straży przybrzeżnej Dawn Petrie, mężczyzna "miał niesamowite szczęście". "Nadzieja na odnalezienie surfera po tak długim czasie gasła. Mimo to, w okolicach godz. 19:30, załoga ze straży przybrzeżnej radośnie oznajmiła, że zlokalizowała człowieka z deską surfingową 13 mil od brzegu" - powiedziała Petrie w rozmowie z BBC.