- Moja siostra nadal jest w szpitalu. Ma złamany kręg, a w jej ciele wciąż tkwią fragmenty szkła. Czeka ją operacja - opowiada kobieta. Przyznaje, że relacje uczestników wypadku są dramatyczne i przytacza szczegóły opowieści siostry. "Najprawdopodobniej większość z nich spała i nie wiedziała, co się dzieje. Poczuli mocne uderzenie i potężny huk. (...) Wiele osób krzyczało. Panowały rozpacz i przerażenie. Na ich oczach umierali inni". Jak podaje "Super Express", siostrze pani Ewelinie udało się uniknąć śmierci, bo zamieniła się miejscami i usiadła na dole. Pasażerka, która zajmowała miejsce na górze, zginęła. Przypomnijmy, że w wypadku uczestniczyły autokary z Polski i Ukrainy oraz polski minibus. Polski autobus uderzył w tył ukraińskiego autokaru, przebijając barierkę zjechał na lewy pas ruchu i zderzył się czołowo z nadjeżdżającym z przeciwnego kierunku polskim minibusem, a następnie stoczył się z 10-metrowego nasypu do rowu. Zginęło 10 osób, a 69 kolejnych zostało rannych. Trwa śledztwo w sprawie wypadku, a postępowanie toczy się przeciwko kierowcy polskiego autokaru. Jak podaje PAP, kierowca podejrzany jest o nieumyślne zabójstwo oraz spowodowanie obrażeń ciała. Prokuratura twierdzi, że przyczyną wypadku mogło być przemęczenie kierowcy.