Suma wszystkich strachów Putina. Tego obawia się najbardziej
Coraz bardziej dotkliwe uderzenia Ukrainy w przemysł naftowy, słabnąca gospodarka zmierzająca w kierunku recesji i paniczne obawy przed zamachem stanu - właśnie tego, według "The Telegraph", najbardziej obawia się Władimir Putin. - Po raz pierwszy od trzech i pół roku Rosja naprawdę odczuwa skutki kryzysu. Myślę, że na Kremlu panuje pewna panika - ocenia w rozmowie z brytyjską gazetą historyk Timothy Garton Ash.

W skrócie
- Putin mierzy się z groźbą recesji, atakami Ukrainy na sektor naftowy i protestami społecznymi w kraju.
- Rosyjska gospodarka wykazuje oznaki kryzysu, w tym rekordowy deficyt i paraliżującą przedsiębiorczość inflację.
- Władze reagują narastającą paniką, oskarżając przeciwników o spiski i zaostrzając represje - wskazuje "The Telegraph".
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
W artykule przypomniano, że w październiku Federalna Służba Bezpieczeństwa Rosji (FSB) oskarżyła Michaiła Chodorkowskiego, krytyka Kremla i dawnego rosyjskiego oligarchę, oraz 22 członków Rosyjskiego Komitetu Antywojennego o planowanie zamachu stanu.
Chodorkowski, przebywający obecnie w Londynie, przekonuje, że te oskarżenia są kłamstwem. - To świadczy o paranoi Kremla - powiedział w rozmowie z "Telegraph" John Herbst, były ambasador USA w Ukrainie. W jego opinii "Putin szuka wrogów, aby wzmocnić swój reżim".
Brytyjski dziennik ocenił, iż "rosyjska gospodarka zaczyna się chwiać", o czym mają świadczyć m.in. wysokie stopy procentowe, paraliżujące działalność przedsiębiorstw, oraz gwałtowny wzrost kosztów pożyczek rządowych. Przypomniano słowa rosyjskiego ministra gospodarki Maksima Reszetnikowa, ostrzegającego w czerwcu, że kraj stoi "na krawędzi recesji".
Wojna na Ukrainie. Precyzyjne uderzenia Kijowa w sektor naftowy Rosji
"Telegraph" zauważył, że "pojawiają się małe ogniska protestu". W połowie października setki osób zebrały się na placu w Petersburgu, aby zaśpiewać zakazaną piosenkę wzywającą do obalenia Putina.
Jednocześnie Ukraina nasiliła ataki z użyciem dronów na rosyjskie rafinerie ropy naftowej, co odbiło się negatywnie m.in. na produkcji benzyny. Jak wyliczono, od stycznia wojska ukraińskie zaatakowały 21 z 38 największych rafinerii, co doprowadziło do ograniczenia dostaw i wzrostu cen benzyny o 40 proc. od początku 2025 r.
Jak poinformowano, władze wprowadziły reglamentację benzyny na okupowanym przez nie ukraińskim Krymie, a małe stacje benzynowe na Syberii zostały zamknięte. Do ukraińskich ataków dochodzi w czasie stagnacji rosyjskiej gospodarki. Jak podano, w 2024 r. realny PKB tego kraju wzrósł o 4,3 proc., a w tym roku Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje wzrost na poziomie zaledwie 0,6 proc.
Według analiz przeprowadzonych przez Craiga Kennedy'ego, historyka z Uniwersytetu Harvarda, około 23 proc. kredytów udzielonych przez rosyjskie banki zostało przeznaczonych dla firm zbrojeniowych i do tej pory nie zostały one spłacone. Analityk szacuje ich wartość na nie mniej niż 190 mld dolarów. "Stanowi to około 37 proc. rocznego budżetu państwa" - podkreślił "Telegraph".
Ponad trzy lata od napaści. "Po raz pierwszy Rosja naprawdę odczuwa skutki kryzysu"
Rosja odnotowuje także gwałtowny wzrost deficytu budżetowego. "Od początku roku rosyjskie ministerstwo finansów podniosło swój cel deficytu na 2025 rok do 2,6 proc. PKB, czyli ponad pięciokrotnie więcej niż 0,5 proc., oczekiwane na początku roku - i jest to zdecydowanie największy deficyt roczny od czasu pandemii.
W ujęciu gotówkowym oznaczałoby to deficyt w wysokości 5,7 bln rubli, czyli 50 mld funtów" - wyliczył dziennik, dodając, że rzeczywisty deficyt prawdopodobnie będzie jeszcze większy. "Telegraph" zaznaczył, że jednocześnie prezydent USA "Donald Trump dokręcił śrubę", ogłaszając w środę nowe sankcje wobec dwóch największych rosyjskich firm naftowych.
- Po raz pierwszy od trzech i pół roku Rosja naprawdę odczuwa skutki kryzysu - ocenił w rozmowie z dziennikiem brytyjski historyk Timothy Garton Ash. - Myślę, że na Kremlu panuje pewna panika - dodał.













