Redakcja największej opiniotwórczej gazety w Niemczech zwraca uwagę na fragment wystąpienia Angeli Merkel, w którym szefowa niemieckiego rządu zasygnalizowała gotowość do podjęcia rozmów między Unią Europejską a Eurazjatycką Unią Gospodarczą o "możliwościach kooperacji w ramach wspólnej przestrzeni handlowej". - Jesteśmy do tego gotowi - zaznaczyła niemiecka kanclerz dodając, że chce zbudować "pomost" między zwaśnionymi stronami. Zastrzegła, że warunkiem jest pokój na Ukrainie. O krok dalej poszedł wicekanclerz Sigmar Gabriel (SPD), który w Davos zainicjował dyskusję o tym, co można zaproponować Rosji po zakończeniu wojny. - Następnym krokiem będzie dyskusja o strefie wolnego handlu" - powiedział polityk SPD kierujący resortem gospodarki i energetyki. "Powinniśmy zaoferować Rosji jakieś wyjście - powiedział Gabriel. "SZ" podkreśla, że Merkel i Gabriel użyli terminu "obszar handlu między Lizboną a Władywostokiem", którego autorem jest Putin. Oboje zaznaczyli, że chodzi o "perspektywiczny bodziec". Warunkiem jest przestrzeganie przez Moskwę porozumień z Mińska, dotyczących sytuacji we wschodniej Ukrainie. W przemówieniu w Davos Merkel ponownie skrytykowała zaanektowanie Krymu przez Rosję i potwierdziła, że sankcje wobec Moskwy są nadal konieczne. W osobnym komentarzu szef działu zagranicznego "SZ" Stefan Kornelius pisze, że ani Rosja, ani Ukraina nie są obecnie zainteresowane załagodzeniem konfliktu. Oba kraje "niszczą wiarygodność mediatora, Niemiec, które obecnie poza ciepłymi słowami niewiele mają do zaoferowania". Zdaniem komentatora nie można wykluczyć, że Putin zainteresuje się możliwością gospodarczej współpracy. "Kto chce jednak zastanawiać się nad współpracą z Rosja, dopóki (ta) wysyła broń do Donbasu?" - pyta retorycznie Kornelius.