Podczas gdy wojsko ukraińskie zmierza do szybkiego rozstrzygnięcia sytuacji na swoją korzyść, Rosja koncentruje po swojej stronie coraz więcej gotowych do walki oddziałów - czytamy w komentarzu pióra szefa redakcji zagranicznej Stefana Korneliusa. "Nie ma znaczenia, czy przekroczą one granicę pod płaszczykiem sił pokojowych, czy jako armia okupacyjna" - zaznacza autor."SZ" ubolewa nad tym, że niemal całkowicie zamarły inicjatywy polityczne zmierzające do rozwiązania konfliktu środkami pokojowymi. "Ministrowie spraw zagranicznych przestali podróżować. Sfrustrowana grupa kontaktowa ograniczyła działalność. (...) Kanclerz Angela Merkel też najwidoczniej nie widzi już żadnego sensu w rozmowach telefonicznych z (prezydentem Rosji Władimirem) Putinem" - pisze Kornelius. "Zachód wyrobił sobie zdanie na temat Putina. Druga aneksja ukraińskiego terytorium nikogo by nie zaskoczyła" - czytamy w "SZ". Cechą charakterystyczną tego konfliktu jest "milczenie" uczestników. Separatyści nie wysyłają żadnych sygnałów politycznych, a władze w Kijowie też okazują brak zainteresowania negocjacjami, po tym jak prezydent Petro Poroszenko musiał zapłacić frycowe za jednostronne ogłoszenie rozejmu. Tylko Zachód może zapobiec niekontrolowanej eskalacji w najbliższych dniach - pisze komentator, wzywając europejskich polityków do powrotu z wakacji i uzmysłowienia Kremlowi, jakie skutki miałoby naruszenie po raz drugi przez rosyjskie wojsko granicy ukraińskiej. "Apele w związku z 100. rocznicą I wojny światowej są chwalebne, lecz europejska wojna toczy się obecnie w Donbasie" - przypomina publicysta. Od tygodni z Moskwy nie nadchodzą żadne konstruktywne propozycje, dlatego inicjatywa musi po raz kolejny wyjść od Zachodu - uważa "SZ". Ponieważ przykręcenie śruby sankcji i taktyka polegająca na apelach i karach nie doprowadziła do powstrzymania eskalacji, pozostaje już tylko ostatni środek. "UE i USA z pewnością nie wypowiedzą wojny Rosji. Putin też o tym wie. Powinien jednak zdawać sobie sprawę, że po jawnym wkroczeniu na wschodnią Ukrainę Zachód nie będzie mógł utrzymywać normalnych relacji z Rosją" - wyjaśnia komentator, przestrzegając przed "epoką lodowcową" pomiędzy Zachodem a Rosją. Zdaniem Korneliusa Rosja - jako kraj będący elementem systemu globalnego, zależny od handlu gazem i politycznie aktywny - nie może chcieć powrotu do najczarniejszych czasów zimnej wojny. Tym bardziej nie chce tego Zachód. "W tej sytuacji pozostają tylko rozmowy" - konkluduje komentator "Sueddeutsche Zeitung".