W opublikowanym w poniedziałek komentarzu monachijska gazeta podkreśla, że w sporze o Julię Tymoszenko gra toczy się o przyszłość Ukrainy. - Czy pozostanie suwerennym krajem, który powróci na drogę demokratyzacji? Czy też wpadnie niechybnie w orbitę wpływów Moskwy i pozwoli prezydentowi Władimirowi Putinowi na zbudowanie nowego rosyjskiego imperium, którego potęga opiera się na monopolu gazowym? - pyta "SZ". Komentator zgadza się z oceną, że ekipa ukraińskiego prezydenta dopuszcza się od lat ciężkich naruszeń prawa. - Niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung" radzi władzom w Berlinie, by popierały prezydenta Wiktora Janukowycza, mimo ewidentnych przypadków łamania przez niego prawa, ostrzegając, że w przeciwnym razie Ukraina znajdzie się ponownie w strefie wpływów Rosji., aby Putin nie mógł zrealizować swoich imperialnych marzeń - czytamy w niemieckiej gazecie. Skutkiem upadku Ukrainy byłby nie tylko drastyczny wzrost cen na energię, lecz także "kres wszelkich procesów demokratyzacyjnych w tej części Europy". Popierający Janukowycza wschodnioukraińscy oligarchowie też starają się nie dopuścić do tego, by ich koncerny trafiły pod kontrolę Kremla i są skazani na transfer technologii z Zachodu. Komentator zastanawia się, dlaczego Janukowycz nie skorzystał z propozycji kanclerz Angeli Merkel i nie zgodził się na wysłanie Tymoszenko na leczenie do Berlina. - Byłby chwalony za taki humanitarny gest, a w dodatku przełamałby międzynarodową izolację, zyskując większą swobodę ruchów wobec Putina - stwierdza komentator. Sugeruje, że być może współpracownicy Janukowycza nie informują go na bieżąco o rozwoju wydarzeń, co spowodowało, że "utracił on przegląd sytuacji". "SZ" podkreśla, że niemiecki rząd dysponuje w kontaktach z Ukrainą "psychologiczną przewagą", ponieważ cieszy się poważaniem zarówno w katolickiej zachodniej części, jak też na zorientowanych na Rosję wschodnich terenach kraju.- Urząd kanclerski powinien nadal wywierać presję na Janukowycza, unikając jednak w wypowiedziach publicznych wszelkich ostrych tonów - pisze w konkluzji "Sueddeutsche Zeitung".