W opublikowanym we wtorek komentarzu gazeta tłumaczy, że pozytywny stosunek Niemców do Rosji jest związany z ambiwalentną oceną prezydenta Władimira Putina i kierowanego przez niego kraju. Autorytarny styl sprawowania władzy oceniany jest przez Niemców krytycznie, lecz równocześnie Putin daje Niemcom wrażenie "szczególnej bliskości", chociażby dlatego, że zna ich język - czytamy w "SZ". Ambiwalencja dotyczy też całokształtu stosunków z Rosją, "silnie obciążonych krwawą hipoteką historii" - pisze komentator. Ich obecna jakość uważana jest - podobnie jak w przypadku kontaktów z Izraelem - za "historyczny cud", jeżeli weźmiemy pod uwagę spustoszenia Rosji dokonane w imieniu Niemiec oraz akty zemsty ze strony Rosji. "Po wojnie trzy pokolenia Niemców doświadczyły Rosjan jako okupantów, lub też wzrastały w strachu, że Rosjanie mogą w każdej chwili nadejść" - wyjaśnia autor komentarza. "Niemcy bali się Rosjan, a gdy okazało się, że w rzeczywistości są oni zupełnie inni, gotowi byli tym bardziej pokochać ich" - pisze komentator. Entuzjazm dla Michaiła Gorbaczowa był wynikiem "ogromnej ulgi", odczuwanej przede wszystkim w zachodniej części Niemiec. Kredyt zaufania, przyznawany obecnie przez Niemców Putinowi, jest wynikiem tęsknoty za tym, aby stosunki niemiecko-rosyjskie stały się znów tak dobre jak w latach 90. XX wieku. Huśtawka emocji dotyczy także Stanów Zjednoczonych - czytamy w "SZ". Ponieważ Niemcy, którzy kiedyś podziwiali Amerykanów, są dziś gotowi nimi szczególnie pogardzać. Wielu Niemców spodziewa się obecnie, po ujawnieniu skandalu z inwigilowaniem obywateli przez Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA), po USA więcej zła, niż po kierownictwie rosyjskim. Prezydent Barack Obama fetowany był dawniej tak jak Gorbaczow, obecnie jego wizerunek w oczach Niemców nie jest lepszy niż Putina - pisze "Sueddeutsche Zeitung". Zarówno wśród niemieckich polityków, jak i w niemieckim społeczeństwie silne jest poparcie i zrozumienie dla działań Rosji wobec Ukrainy. Powszechna jest opinia, że przesuwając granice NATO na Wschód Zachód złamał obietnicę daną Moskwie i sprowokował Kreml do kontrakcji. Politycy, w tym były kanclerz Gerhard Schroeder oraz szef klubu parlamentarnego Lewicy Gregor Gysi, twierdzą, że to Zachód pierwszy złamał prawo międzynarodowe interweniując w 1999 roku przeciwko Serbii w konflikcie o Kosowo.