Komentator największej opiniotwórczej niemieckiej gazety zwraca uwagę na fakt, że jeszcze kilka lat temu zdawało się, iż granica między Zachodem a Wschodem zaniknie. Kraje z Europy Wschodniej jeden po drugim zwracały się w stronę Europy Zachodniej, wiążąc z UE swoją przyszłość. - Obecnie mur między państwami demokratycznymi i niedemokratycznymi staje się ponownie krok za krokiem coraz trwalszy - zauważa "SZ". Wskazując na farsę wyborów na Białorusi, komentator zauważa, że Zachód zmuszony był "bezradnie przyglądać się, jak białoruski dyktator umacnia swoją władzę nad zastraszonym społeczeństwem". Zdaniem publicysty Białoruś nie jest jedynym krajem w tej części świata, który spędza Europejczykom sen z powiek. Komentator wymienia w tym kontekście Ukrainę, przypominając o uwięzieniu przywódczyni opozycji Julii Tymoszenko, a także Gruzję, gdzie toczy się "nieapetyczna walka o władzę" pokazująca, "jak bardzo ten kraj oddalony jest od prawdziwej demokracji". - Również w Rosji umacniają się z miesiąca na miesiąc tendencje do odbudowy autorytarnego państwa - czytamy w "SZ". Gazeta dodaje, że także nadzieje na demokratyczne zmiany w Azerbejdżanie okazały się "całkowitym nieporozumieniem". Wśród przyczyn obserwowanego od pewnego czasu renesansu autokratów w Europie Wschodniej komentator wymienia bagatelizowanie przez polityków na zachodzie Europy "zdolności wschodnioeuropejskich elit do przetrwania". Wspólna walka z terroryzmem oraz wymiana handlowa traktowane były przez Zachód jako strategiczne partnerstwo, i rodziły bezpodstawną nadzieję, że wolność i demokracja są "tylko kwestią czasu". Ten sposób myślenia okazał się być "całkowicie chybiony" - ocenia "SZ". Zdaniem komentatora współwinę za odwracanie się krajów wschodnioeuropejskich od Zachodu ponosi Europa Zachodnia, gdyż od lat zajęta jest sobą. Demonstrowana przez Zachód niechęć do poszerzania UE na wschód doprowadziła do "utraty dawnej siły przyciągania". Skutki tej postawy widoczne są przede wszystkim w Gruzji i na Ukrainie - krajach, które nastawione były na bliską współpracę z UE. "Ponieważ wejście do UE przestało być realną perspektywą, zniknęła presja na przeprowadzanie reform" - czytamy w "SZ". Jak pisze komentator gazety, wschodnioeuropejscy autokraci nie powinni mimo wszystko czuć się zbyt pewnie. Zagrożeniem dla nich nie są bowiem dążenia obywateli tych krajów do demokracji, lecz ich pragnienie wzrostu i dobrobytu. Alaksandr Łukaszenka może prowadzić bezkompromisową politykę, ponieważ Rosja utrzymuje jego reżim przy życiu za pomocą pieniędzy. Gdy omawiane kraje wpadną w gospodarcze tarapaty, rządzący nimi autokraci będą musieli poluzować łańcuchy - przewiduje komentator "SZ". To obywatele zdecydują o tym, kiedy przyjdzie czas na powstanie przeciwko panującym, a ogłaszane w dobrej wierze przez Zachód apele o więcej demokracji niewiele tutaj mogą pomóc - pisze "Sueddeutsche Zeitung" zauważając przy tym, że "nie tylko na Białorusi ten moment nie nadejdzie prędko".