Zgodnie z komunikatem OCHA konwój wyjechał w środę rano z miasta Jei (Yei), leżącego na południu kraju, ok. 150 km od stołecznej Dżuby. Wszyscy zaginieni to obywatele Sudanu Południowego, pracownicy OCHA, UNICEF i organizacji pozarządowych. "Bardzo się martwimy - powiedział szef operacji humanitarnych ONZ w Sudanie Południowym Alain Noudehou. - Nie wiemy, gdzie są ani czy wszystko z nimi dobrze". OCHA w oświadczeniu informuje, że tylko w kwietniu jest to "drugi incydent, gdy pracownicy humanitarni są zatrzymywani przez grupy zbrojne, a trzeci w ostatnim półroczu". "Ludzie ci, pracujący dla ONZ i NGO, są tutaj, by pomagać Południowym Sudańczykom i nie powinni być brani na cel. Nasi koledzy muszą zostać bezwarunkowo wypuszczeni, by mogli kontynuować pracę" - dodano. Sudan Południowy, który w 2011 roku ogłosił niepodległość, od grudnia 2013 roku pogrążony jest w wojnie domowej o podłożu etnicznym. Pochłonęła ona już dziesiątki tysięcy istnień ludzkich; w jej wyniku cztery miliony osób musiały opuścić swoje domy, a kraj pogrążył się w kryzysie. O atak na konwój humanitarny armia rządowa oskarżyła rebeliantów; jeden z ich przedstawicieli zapewnił, że sprawa zostanie zbadana.