W wywiadzie dla telewizji al-Dżazira prezydent oświadczył, że południe nie ma potencjału wystarczającego do stworzenia stabilnego państwa i do zapewnienia odpowiedniej ochrony zamieszkującej ten rejon ludności. Dodał jednak, że rozumie aspiracje mieszkańców południa Sudanu do niepodległości. W ocenie obserwatorów, referendum zakończy się przygniatającym zwycięstwem zwolenników secesji. Oznaczałoby to powstanie na mapie świata nowego państwa. W głosowaniu, które ma trwać tydzień, prawie 4 mln zarejestrowanych wyborców z głównie chrześcijańskiego i animistycznego południa Sudanu zdecyduje, czy chce oderwać się od muzułmańskiej północy. Pustynną północ Sudanu zamieszkują głównie mówiący po arabsku muzułmanie, a na pokrytym łąkami, bagnami i lasami tropikalnymi południu żyją przede wszystkim chrześcijanie i animiści. Od 1920 r. do 1947 r. brytyjskie władze kolonialne, które współrządziły Sudanem wraz z Egiptem, oddzielnie administrowały północą i południem kraju, ograniczały ruch ludności między tymi regionami oraz wspierały chrystianizację południa w celu stworzenia przeciwwagi dla muzułmańskiej północy. Referendum będzie ważne, jeśli głosy odda 60 proc. zarejestrowanych wyborców. Próg ten może okazać się trudny do przekroczenia w związku z niewielką liczbą głosowań w przeszłości oraz z wysokim poziomem analfabetyzmu. Jedynie 2 proc. mieszkańców południa Sudanu kończy szkołę podstawową. Oficjalne ogłoszenie wyników nastąpi w pierwszej połowie lutego w Chartumie, stolicy Sudanu. W przypadku powstania nowego państwa przywódcy północy i południa będą musieli rozwiązać wiele kwestii praktycznych, wśród których wymienia się przyznawanie obywatelstwa, uzgodnienie przebiegu granicy i sposobów jej patrolowania, podział zasobów ropy i aktywów, uzgodnienie statusu spornego regionu Abyei, czy koordynację polityk gospodarczych.