Uczestnicy szczytu zaproponowali powołanie "rad nadzorczych" złożonych z kontrolerów finansowych z wielu krajów, które miałyby lepiej wykrywać ryzyko związane ze spekulacjami finansowymi, jakie doprowadziły do krachu na rynku nieruchomości w USA. Właśnie ten krach zapoczątkował obecny kryzys. We wspólnym oświadczeniu uczestnicy spotkania stwierdzili, że "decydenci polityczni i kontrolerzy finansowi w niektórych krajach wysoko rozwiniętych nie docenili ryzyka powstającego na rynkach finansowych, nie dotrzymali kroku finansowym innowacjom i nie wzięli pod uwagę konsekwencji krajowych posunięć regulacyjnych". W oświadczeniu ostrzeżono, by nie wznosić barier handlowych, wezwano do większego zasilania aktywami finansowymi Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW), poprawy standardów rachunkowości, a także umocnienia nadzoru nad firmami inwestycyjnymi prowadzącymi ryzykowne operacje finansowe oraz firmami oceniającymi wiarygodność kredytową. Bardziej konkretne zalecenia w tych sprawach mają być opracowane do marca przyszłego roku. 30 kwietnia przywódcy 20 państw mają się spotkać ponownie. W USA prezydentem będzie już wtedy Barack Obama. Prezydent- elekt nie brał udziału w waszyngtońskim spotkaniu, ale prezydent Bush powiedział, że został on dokładnie poinformowany o jego przebiegu i wynikach. Przedmiotem obrad szczytu były także plany uchwalenia pakietów pobudzenia gospodarki. Nie uzgodniono jednak - na co nalegali niektórzy przywódcy - by wszystkie kraje wprowadziły takie plany w tym samym czasie. W pierwszych komentarzach pojawiają się opinie, że na szczycie dominowały ogólnikowe deklaracje, podczas gdy "diabeł tkwi w szczegółach".