- Chłopiec zginął na miejscu - powiedział funkcjonariusz policji. Policja zatrzymała sprawcę zabójstwa kilka mil od szkoły i osadziła w areszcie. Nie podano żadnych szczegółowych informacji dotyczących ofiary i sprawcy zbrodni. Wiadomo tylko, że obydwaj byli uczniami tej szkoły. Pozostali uczniowie zostali ewakuowani. Są pod opieką psychologa. Świadkowie twierdzą, że słyszeli kilka strzałów. - Początkowo myślałem, że to fajerwerki, ale okazało się, że to były strzały - mówi jeden ze świadków. Odwróciłem się i zobaczyłem, że ktoś leży na ziemi cały we krwi - dodaje. Dzisiejsza strzelanina jest kolejnym aktem przemocy w amerykańskich szkołach w ciągu ostatnich miesięcy - przypomina AFP. Do największej tragedii doszło w 1999 roku, kiedy dwaj uczniowie zabili najpierw 13 osób, a potem popełnili samobójstwo.