Około godz. 8 mężczyzna ubrany w kamizelkę kuloodporną i uzbrojony w pistolet oraz karabin maszynowy otworzył ogień do funkcjonariuszy. Pierwotnie źródła policyjne twierdziły, że zatrzymano 52-letniego domniemanego sprawcę strzelaniny, ale minister spraw wewnętrznych Bernarda Cazeneuve, który natychmiast udał się na miejsce incydentu, powiedział, że zatrzymano inną osobę. Stan drugiego funkcjonariusza, który został ranny w strzelaninie, jest ciężki - podaje AFP, powołując się na źródła policyjne. Wybuchła panika Mieszkaniec Montrouge, 38-letni Ahmed Sassi, relacjonował, że w miejscu strzelaniny wybuchła panika. "Widziałem policjanta i ubranego w ciemny strój mężczyznę, który biegł", a potem "postrzelił go z bliskiej odległości i uciekł". "Widziałem leżącego na ziemi policjanta i jego kolegę, który wzywał pomocy" - powiedział Sassi agencji AFP. Źródła we francuskich siłach bezpieczeństwa sądzą, że nie ma związku między tą strzelaniną a środowym atakiem na redakcję satyrycznego tygodnika "Charlie Hebdo" w Paryżu, w wyniku którego zginęło 12 osób. Agencja Reutera pisze z kolei, że na tym etapie nie jest jasne, czy wydarzenia te są ze sobą powiązane. Francuska policja wciąż szuka dwóch braci, podejrzewanych o przeprowadzenie środowego ataku. W czwartek władze upubliczniły zdjęcia 34-letniego Saida i 32-letni Cherifa Kouachich. 18-letni Hamyd Mourad oddał się w ręce policji. Od środy zaatakowane zostały muzułmańskie obiekty w trzech francuskich miastach. Nikomu nic się nie stało. Meczet w Mans, na zachodzie kraju, obrzucano trzema granatami, sala modlitewna w Port-la-Nouvelle na południu została ostrzelana, a przed barem z kebabem znajdującym się tuż obok meczetu w pobliżu Lyonu, w środkowo-wschodniej części kraju, doszło do wybuchu.