Kolumna samochodów miała jechać z lotniska w Tbilisi do jednego z osiedli przy granicy z Osetią Płd. Po incydencie prezydenci wrócili bezpiecznie do Tbilisi. - Podjechaliśmy do miejsca, w którym Rosjan, zgodnie z planem prezydenta (Francji) Sarkozy'ego, być nie powinno - relacjonował polskim dziennikarzom Lech Kaczyński. - Usłyszeliśmy serię z broni maszynowej, co było jakieś 30 metrów ode mnie - mówił prezydent w miejscowości Medechi przy granicy z Osetią Południową, do której dojechała prezydencka delegacja po incydencie. Pytany, dlaczego konwój pojechał w stronę Osetii Południowej, prezydent odparł: "Żebym zobaczył, że Rosjanie są w miejscach, które nie są objęte planem (pokojowym - red.)". - Tam być ich nie powinno - dodał. - Uważam, że zadaniem kogoś, kto czuje się sojusznikiem Gruzji i reprezentuje państwo Unii i NATO, było zobaczyć to miejsce - powiedział L.Kaczyński. - Ledwo dwóch prezydentów wyszło z samochodu, poszło kilka serii - relacjonował. - Najpierw przyglądałem się temu, żeby zobaczyć, co się dzieje, potem podszedłem do prezydenta Saakaszwilego, poszliśmy wolnym krokiem i zmieniliśmy samochody. - Nie sądziłem, żeby było zagrożenie - dodał. Saakaszwili mówił polskim dziennikarzom po zdarzeniu, że jeśli ktokolwiek w Europie miał złudzenia, że Rosja zmieniła swoje postępowanie, "to niech tu przyjadą i sami zobaczą". Jak podkreślił, Lech Kaczyński "był tak odważny, że widział to na własne oczy". - Oczywiście jest to dowód, że opowiadanie, że tzw. 6-punktowy plan (Nicolasa Sarkozy'ego), został zrealizowany, nie odpowiada rzeczywistości - powiedział prezydent na konferencji prasowej po powrocie do Tbilisi. Zaapelował do UE i NATO, by wyciągnęły z tego wnioski. - Z tego miejsca do naszych przyjaciół z Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych, ale też z państw NATO, które do UE nie należą, zaapelować o uznanie tego faktu i wyciągnięcie wniosków, zanim nie będzie za późno - powiedział prezydent w Tbilisi. - Dziś jeszcze za późno nie jest, ale jutro może być - zaznaczył. - Ogień otworzono na terytorium Gruzji i to na tym terytorium, które przed sierpniem tego roku było kontrolowane przez władze w Tbilisi - podkreślił. Francuskie przewodnictwo w UE nie komentuje niedzielnego wydarzenia w Gruzji, dopóki nie ustali, co się stało - powiedziała rzeczniczka przewodnictwa Marine de Carne. Dodała, że na miejscu sprawę bada już francuski ambasador w Gruzji. Prezydencki minister Michał Kamiński, który również towarzyszył L.Kaczyńskiemu podczas wizyty w Gruzji, nie ma pewności, czy strzały padły w stronę konwoju, czy też były to strzały ostrzegawcze. - Byłem przy tym, sam te strzały słyszałem, bo byłem parę samochodów za prezydentem. Słyszałem strzały, co najmniej trzy serie - powiedział Kamiński. L.Kaczyński pytany na konferencji prasowej dlaczego uważa, że w pobliżu konwoju, w którym się poruszał, strzelali Rosjanie powiedział, że poznał to m.in. "po okrzykach". - Skąd ja wiem, że to byli Rosjanie? Po okrzykach, po tym, że od dawna słyszałem od pana prezydenta (Gruzji), a także z innych źródeł, że w tym miejscu są rosyjskie posterunki, że Rosjanie się z tej okolicy nie wycofali - powiedział Lech Kaczyński.