Strony podawały sprzeczne informacje na temat przyczyny incydentu, który według źródeł libańskich sprowokowali Izraelczycy próbujący wyciąć drzewo po stronie libańskiej. Wówczas libańscy żołnierze mieli oddać strzały ostrzegawcze, na co izraelscy odpowiedzieli ostrzałem artyleryjskim. Izraelczycy z kolei utrzymują, że zostali ostrzelani podczas "rutynowych czynności" na własnym terenie. Agencja Reuters pisze, że izraelski śmigłowiec wystrzelił dwa pociski rakietowe na posterunek armii libańskiej w pobliżu wioski Adaisseh, niszcząc libański pojazd opancerzony. Źródło w libańskich siłach bezpieczeństwa poinformowało, że zginęło trzech libańskich żołnierzy i dziennikarz, a pięć osób zostało rannych. Telewizja ugrupowania Hezbollah podała, że w incydencie na pograniczu zginął izraelski oficer. Izraelska armia nie skomentowała tego doniesienia. Władze izraelskie wydały oświadczenie, w którym winą za wtorkowy, jak napisano, "poważny" incydent obarczają rząd libański, przestrzegając przed "możliwymi konsekwencjami w przypadku kontynuowania przemocy". To pierwszy od roku 2006 incydent na tej granicy, który pociągnął za sobą ofiary w ludziach - pisze agencja Reuters, przypominając o wojnie między Izraelem a Hezbollahem, która kosztowała życie 1,2 tys. Libańczyków i 160 Izraelczyków. Wojnę zakończyła rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ, nakładająca blokadę na dostawy broni dla Hezbollahu oraz zabraniająca temu ugrupowaniu operowania w pobliżu granicy z Izraelem. Od tamtego czasu na granicy libańsko-izraelskiej panował względny spokój. ONZ zaapelowała we wtorek do Izraelczyków i Libańczyków o "maksymalną powściągliwość".