- Z przykrością informujemy, że nie jesteśmy w stanie dostarczyć odpowiedniej ilości prądu do szpitali, szkół, pomp wodnych i stacji uzdatniania wody - przyznał rzecznik przedsiębiorstwa energetycznego Palestinian Energy Authority (PEA), Abu Al-Amrain. Zapowiedział, że dopóki problem nie zostanie rozwiązany, prąd będzie dostarczany do domów jedynie przez 6 godzin dziennie. PEA przyznała, że problemy z dostawami paliwa do elektrowni powstały w wyniku "działań podjętych" przez Egipt. Do podtrzymania pracy elektrowni potrzeba 600 000 litrów paliwa dziennie. Palestyńskie Centrum Praw Człowieka (PCHR) podało jednak, że od piątku na teren Strefy Gazy przemycono zaledwie 340 000 litrów, przy czym PEA nie ma żadnych rezerw paliwowych. Według rozmówców agencji Reutera, w normalnych okolicznościach z floty ciężarówek, które ustawiały się po egipskiej stronie granicy, pompowane było paliwo, które przez rury w nielegalnym tunelu pod granicą transportowano na teren Gazy. Winą za obecny kryzys PEA obarczył Izrael, który wstrzymał dostawy paliwa do palestyńskiej enklawy w styczniu 2010 roku w ramach blokady, mającej zapobiec przemytowi broni dla radykalnego, antyizraelskiego Hamasu. Podnoszą się jednak głosy ekspertów i organizacji praw człowieka, że winić należy rządzący Strefą Gazy Hamas, który nie zatroszczył się na czas o alternatywne źródła dostaw paliwa. - PEA uzależniła wszystko od paliwa szmuglowanego przez tunele, bez gwarancji, że te dostawy będą kontynuowane. Obecny głęboki kryzys dowodzi, że takie podejście było błędne - ocenił pisarz i działacz Mustafa Ibrahim. Przerwy w dostawach prądu "mogą ograniczyć dostęp (...) do wody pitnej" - ostrzega PCHR.