Żołnierze użyli również kul gumowych i pocisków z gazem łzawiącym; do szpitali przewieziono 174 osoby, a 271 demonstrantów otrzymało pomoc medyczną w polowych punktach medycznych - podała agencja AP, powołując się na palestyńskie ministerstwo zdrowia. Tym razem w demonstracji, zorganizowanej już po raz czwarty z rzędu w pobliżu granicy z Izraelem, udział wzięło 3 tys. osób. Izraelski minister obrony Awigdor Lieberman, który przeprowadził w piątek inspekcję wojsk zgromadzonych na granicy Strefy Gazy, zapytany przez dziennikarzy, czy czuje się bezpieczny, odparł: "Widzicie, przybyłem tu i chodzę nawet bez kamizelki kuloodpornej". Łącznie ze śmiertelnymi ofiarami z piątku od początku rozpoczętych przed miesiącem cotygodniowych demonstracji palestyńskich na granicy z Izraelem poniosło śmierć 32 Palestyńczyków. Polityczny lider palestyńskiego Hamasu Ismail Hanije wezwał w piątek do kontynuowania demonstracji w Strefie Gazy. "Przygotujcie się do masowych demonstracji, które w dniu Nakby dotrą do granic z wewnątrz i z zewnątrz okupowanego terytorium" - apelował Hanije. Jako "dzień Nakby", czyli katastrofy, Palestyńczycy określają dzień powołania do życia Państwa <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-izrael,gsbi,2648" title="Izrael" target="_blank">Izrael</a>. Jest obchodzony przez Izraelczyków 15 maja. Właśnie tego dnia miałaby nastąpić kulminacja palestyńskich protestów, które zaczęły się 30 marca. Od końca marca, kiedy w demonstracjach wzięło udział około 30 tys. osób, liczba ich uczestników z tygodnia na tydzień systematycznie maleje.