Reklama

Strajki we Francji doprowadziły do aktów przemocy. W szkołach bojkot egzaminów

Strajki we Francji przeciwko reformie emerytalnej doprowadziły do nowych aktów przemocy. W poniedziałek w ramach trwającego protestu uczniowie i nauczyciele bojkotują cząstkowy egzamin maturalny w niektórych regionach kraju.

"Bojkot dotyczy około 10 proc. liceów" - poinformowała w telewizji BFMTV sekretarz związku nauczycieli SE-Unsa, Claire Krepper.

"Egzamin ma być w pełni zdigitalizowany. Nie jesteśmy do niego przygotowani ani my, ani uczniowie. Nie było czasu na konsultacje" - uważa cytowana przez BFMTV Sophie Santraud, nauczycielka i związkowiec z liceum Villers-Cotterets w podparyskim Aisne, w którym testy przełożono na inny termin.

Kolejną przyczyną sporu między nauczycielami a ministerstwem edukacji jest wynagrodzenie nauczycieli za sprawdzanie egzaminów. "Zaproponowano nauczycielom jałmużnę bez konsultacji ze związkami zawodowymi" - komentuje dla BFMTV związkowiec Jean-Remi Girard.

Reklama

Poniedziałkowy egzaminy z geografii, historii, dwóch języków obcych oraz matematyki będzie stanowić cząstkową ocenę matur. Są to tzw. testy ciągłej oceny, zwane również E3C, wprowadzone w ramach reformy przez ministra edukacji Jean-Michela Blanquera. Kolejna sesja egzaminacyjna z tych samych przedmiotów odbędzie się między kwietniem a połową czerwca. Dwanaście organizacji związkowych sektora oświaty wzywa ministra edukacji do zrezygnowania z testów.

Prezydent musiał opuścić przedstawienie

Protest przeciwko reformie emerytalnej przybiera również takie formy, nad którymi nie mają kontroli centrale związkowe. W piątek do pomieszczeń związku zawodowego CFDT wtargnęli przeciwnicy reformy, niszcząc jej siedzibę. Grupa lewicowych aktywistów wtargnęła również do paryskiego teatru "Bouffes du Nord", gdzie przebywał prezydent Emmanuel Macron wraz z żoną.

Para prezydencka ze względów bezpieczeństwa musiała opuścić przedstawienie. W sobotę podpalono słynną paryską restaurację "La Rotonde", której Macron jest częstym gościem. W ostatnim czasie celem ataków są siedziby posłów rządzącej partii prezydenckiej - La Republique en Marche (LREM).

Protestujący w weekend ruch "żółtych kamizelek" podpalił konstrukcje budowlane przy paryskim dworcu Gare de Lyon. Wciąż strajkuje paryska Opera Garnier. W sobotę przed jej budynkiem pracownicy zorganizowali protest w formie koncertu.

"Przeciwnicy reformy zaczęli stosować inne środki działania (...). Widzimy pojawienie się bardziej spontanicznych, dynamicznych, mniej kontrolowanych form protestu"- uważa historyk ruchów społecznych Stephane Sirot cytowany przez dziennik "Le Figaro". Sirot ostrzega, że sytuacja może wymknąć się spod kontroli władz oraz samych związków zawodowych.

Metro kursuje już prawie zgodnie z rozkładem

Wygląda na to, że strajk kończą francuscy transportowcy. W poniedziałek i w weekend zdecydowanie poprawiła się sytuacja w transporcie publicznym. Związki zawodowe państwowych spółek przewoźniczych SNCF oraz RATP w około 90 proc. przywróciły połączenia pociągów. Paryskie metro zaczęło już kursować niemal zgodnie z rozkładem.

Minister gospodarki Bruno Le Maire podkreśla, że trwający od 5 grudnia strajk wpłynie negatywnie na sektor turystyczny we Francji, która według słów Le Maire’a jest "jednym z najatrakcyjniejszych (dla turystów) krajów UE". Minister ocenia, że koszt strajku przeciwko reformie emerytalnej nie powinien przekraczać 0,1 punktu procentowego PKB w ciągu kwartału.

Z Paryża Katarzyna Stańko

PAP

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy