Na największym niemieckim lotnisku we Frankfurcie nad Menem personel Lufthansy nie pracował od godz. 6 do 14. W Berlinie strajk trwał od godz. 5 do 13. Po zakończeniu strajku pracownicy na obu lotniskach powrócili do pracy. W Monachium akcja protestacyjna zakończy się dopiero o północy. Jednak kierownictwo Lufthansy ma nadzieję, że trzy czwarte z zaplanowanych 450 lotów, w tym 20 lotów międzykontynentalnych, mimo akcji protestacyjnej dojdzie do skutku. Optymizm przewoźnika wynika z tego, że około połowy połączeń na tym lotnisku realizowana jest przez spółki-córki Lufthansy - Germanwings i Cityline, które nie przyłączyły się do strajku. We Frankfurcie z powodu strajku odwołano połowę wszystkich lotów na trasach krajowych i europejskich. Na płycie lotniska pozostał także co trzeci samolot z tras międzykontynentalnych. Użytkownik lotniskiem Fraport poinformował agencję dpa, że przed południem we Frankfurcie odwołano 220 lotów. Niektóre loty zostały odwołane jeszcze w poniedziałek wieczorem, by odciążyć frankfurckie lotnisko. Podczas poprzedniego strajku w zeszły piątek port lotniczy we Frankfurcie musiał zostać czasowo zamknięty, ponieważ wszystkie miejsca postojowe na lotnisku były zajęte. Natomiast w Berlinie przed południem odwołano jedynie pojedyncze loty. Rzecznik Lufthansy podał, że linie lotnicze musiały skreślić łącznie 306 połączeń. Lufthansa podjęła szereg kroków w celu złagodzenia skutków strajku. Pasażerowie otrzymywali kanapki i napoje, dodatkowi pracownicy pomagali im przy zmianie rezerwacji. W przypadku lotów na krótszych dystansach pasażerom oferowano w zamian połączenia kolejowe lub wynajem samochodu. Kierownictwo Lufthansy ostro skrytykowało akcję związkowców. - To policzek wymierzony naszym pasażerom - nazwał strajk rzecznik Lufthansy Klaus Walther. - Ten strajk skierowany jest przeciwko pasażerom - podkreślił. Strajki w Berlinie i Frankfurcie związek zawodowy personelu pokładowego Ufo zapowiedział w poniedziałek wieczorem. Informacja o strajku w Monachium dotarła do mediów we wtorek rano. Szef Ufo Nicoley Baublies zapowiedział w rozmowie z agencją dpa dalsze strajki, jeśli zarząd Lufthansy "będzie obstawać przy swoim aroganckim stanowisku". Wykluczył przy tym zorganizowanie strajku na wielką skalę już w środę, ponieważ byłby "nierealistyczny i niekonieczny" ze względu na fakt, że "w środę będzie jeszcze panował wystarczający chaos" po wtorkowym proteście. Ponadto związkowcy chcą dać szefostwu linii lotniczych czas na ustosunkowanie się do ich żądań - dodał Baublies. Pierwszy strajk odbył się w zeszły piątek we Frankfurcie nad Menem. Ośmiogodzinna akcja doprowadziła do częściowego paraliżu lotniska. Około 200 lotów został odwołanych. Tydzień temu załamały się prowadzone od 13 miesięcy negocjacje związku zawodowego Ufo z kierownictwem Lufthansy, największych w Europie linii lotniczych. Po trzech latach bez podwyżek związkowcy domagali się pięcioprocentowego wzrostu wynagrodzeń oraz zaprzestania zatrudniania przez Lufthansę pracowników z firm zewnętrznych. Linie lotnicze planują zmianę zasad awansu pracowników, co zdaniem związkowców będzie miało negatywny wpływ na wysokość ich wynagrodzeń. Do Ufo należy większość z ok. 19 tys. stewardów i stewardes Lufthansy.