- Co dwa lata cała Ameryka wybiera swych przedstawicieli w Izbie Reprezentantów i Senacie, tylko my nie. Ale co roku tak jak reszta musimy wypełniać zeznania podatkowe. To hańba - mówi 35-letni nauczyciel z Waszyngtonu Dan Pozzuto. Zwolennicy praw Waszyngtończyków odpowiadają, że w stolicy mieszka około 580 tysięcy ludzi, a w stanie Wyoming, który ma jednego kongresmena i tak jak wszystkie inne stany dwóch senatorów - 515 tysięcy. Ich zdaniem D.C. zasługuje na co najmniej taki status jak Wyoming. Próby zmiany tego stanu rzeczy podejmowano już kilkakrotnie, w tym w 2007 - bezskutecznie. Teraz jednak demokraci, którzy sprzyjają temu rozwiązaniu, mają w Senacie wyraźną przewagę. Jak czytamy w Rzeczpospolitej, wczoraj senacka Komisja ds. Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Spraw Rządowych większością głosów 11 do 1 poparła wniosek, by skierować projekt stosownej ustawy pod obrady Senatu. Skąd obawy przed zmianą? Nie chodzi jedynie o konstytucję, bo sprawa ma też oczywisty podtekst polityczny. Większość mieszkańców dystryktu stanowią Murzyni, tradycyjnie głosujący na Partię Demokratyczną. Dla równowagi autorzy projektu ustawy z 2007 roku chcieli dodać jeden mandat solidnie republikańskiemu stanowi Utah. Problem w tym, że takie rozwiązanie wcale nie uspokaja republikanów, istnieje bowiem obawa, że uznanie prawa do przedstawicielstwa w Izbie Reprezentantów mogłoby zostać automatycznie rozciągnięte na Senat. Znawcy konstytucji są w zasadzie zgodni co do tego, że tak właśnie by było. W efekcie demokraci zyskaliby dwa bezcenne miejsca w Senacie.