We wtorek wieczorem kapitan statku pod banderą mołdawską o nazwie Amalthea (zmienionej przez działaczy propalestyńskich na "Hope") zgłaszał izraelskiej marynarce wojennej kłopoty z silnikiem. Okło 12 godzin później statek wznowił kurs - poinformował reporter telewizji Al-Dżazira, który jest na pokładzie. Strona izraelska postawiła jednostce ultimatum - jeśli do północy z wtorku na środę nie zmieni kursu i nie popłynie do Egiptu, statek zostanie przejęty przez marynarkę wojenną Izraela - przekazywał wcześniej kapitan. W środę rano armia izraelska powiadomiła, że statek kieruje się do egipskiego portu Arisz. Przedstawiciel egipskich służb bezpieczeństwa oświadczył, że port Arisz przygotowuje się do przyjęcia jednostki - poinformowała egipska agencja prasowa MENA. Jednak organizator misji, Międzynarodowa Fundacja Dobroczynna i Rozwoju Kadafiego, zapewniał dzień wcześniej, że jednostka nie zmienia kursu i nadal płynie do Gazy. Izraelskie okręty towarzyszą w dalszym rejsie statkowi z pomocą humanitarną, aby w ostatnim momencie nie zmienił zamiarów i nie skierował się do Gazy. Jednostka transportuje dwa tysiące ton pomocy humanitarnej, zorganizowanej przez fundację, na której czele stoi syn przywódcy Libii Muammara Kadafiego. Statkiem płynie 15 ochotników - Libijczycy, Nigeryjczyk i Marokańczyk, a członkowie 12-osobowej załogi pochodzą z Kuby, Haiti, Indii i Syrii. Rejs odbywa się w miesiąc po ataku izraelskich komandosów na konwój sześciu statków z pomocą humanitarną dla Strefy Gazy. W szturmie, który został ostro potępiony przez wspólnotę międzynarodową, zginęło dziewięciu propalestyńskich aktywistów: ośmiu Turków i Amerykanin tureckiego pochodzenia.