Jak podaje agencja Reutera, takie bezpośrednie potyczki miały miejsce w dwu punktach na linii granicznej. Wcześniej Hezbollah oświadczył, że w przeprowadzonym w nocy ze środy na czwartek izraelskim nalocie w południowym Bejrucie nie zginął żaden z aktywistów czy przywódców Partii Boga. Izraelskie źródła wojskowe informowały wcześniej, że lotnictwo Izraela zbombardowało bunkier w południowej części libańskiej stolicy, uważany za kryjówkę czołowych działaczy Hezbollahu. Izraelski dziennik wieczorny "Maariv" podał na swojej stronie internetowej, że w czasie nalotu w kryjówce znajdował się również przywódca Hezbollahu szejk Hasan Nasrallah. Tymczasem Hezbollah zdecydowanie zaprzeczył, aby w izraelskim ataku zginęli jacyś członkowie czy liderzy organizacji. W oświadczeniu, przesłanym do agencji prasowych i ogłoszonym na antenie związanej z organizacją telewizji Al-Manar, Hezbollah poinformował, że zniszczonym przez Izrael obiektem był budowany właśnie meczet, a nie - jak podawała strona izraelska - bunkier. W operacji, będącej częścią izraelskiej ofensywy w Libanie mającej na celu wyeliminowanie szyickich fundamentalistów z Hezbollahu, zużyto ok. 20 ton materiałów wybuchowych. Słychać było trzy potężne eksplozje.