W nocy z piątku na sobotę policjanci i karabinierzy zorganizowali przewóz przybyszów z Trzeciego Świata z Rosarno do kilku ośrodków dla imigrantów, gdzie zapewniono im miejsca noclegowe. Z miejscowości w eskorcie policji wywieziono autokarami kilkuset imigrantów, którzy do tej pory koczowali w straszliwych warunkach na terenie dawnej hali fabrycznej, podzielonej na boksy z kartonu. To tam rozpoczął się bunt imigrantów, pracujących w gospodarstwach rolnych, przeciwko warunkom życia i ich traktowaniu. Imigranci wyszli na ulice w czwartek, dopuszczając się aktów wandalizmu po tym, jak nieznani sprawcy, prawdopodobnie miejscowi przestępcy, zranili z broni myśliwskiej dwóch afrykańskich robotników rolnych. Gdy protestujący wywołali falę zniszczeń, w odwecie zaatakowała ich miejscowa ludność. Obrażenia odniosło 30 imigrantów, 17 mieszkańców i 19 policjantów. Stan pięciu osób jest poważny. Autokary z imigrantami opuszczały miasteczko przy aplauzie mieszkańców - zauważyły włoskie media. Inni Afrykanie postanowili opuścić miejscowość na własną rękę. Ich grupy także eskortowała policja, by nie dopuścić do dalszych starć i samosądów. "Wyjeżdżam stąd i nigdy tu nie wrócę" - powiedział cytowany przez agencję Ansa 30-letni Peter z Ghany. Mieszkańcom Kalabrii zarzucił nietolerancję, wrogość i przemoc wobec imigrantów. "Wy Włosi jesteście rasistami" - stwierdził cytowany przez agencję inny czarnoskóry robotnik rolny.