Rzeczniczka Departamentu Stanu Heather Nauert podkreśliła, że regionalny rząd Kurdystanu zdecydował się przeprowadzić "jednostronne referendum niepodległościowe także w strefach znajdujących się poza irackim Kurdystanem". "Historyczne relacje Stanów Zjednoczonych z narodem regionu irackiego Kurdystanu nie zmienią się, ale uważamy, że ten etap (referendum) zwiększy niestabilność i problemy regionu Kurdystanu i jego mieszkańców" - dodała Nauert. Wyrażono też obawę, że "ugrupowania ekstremistyczne" w regionie mogą wykorzystać tę niestabilność. Zdaniem Departamentu Stanu referendum "znacznie skomplikuje też stosunki między regionalnym rządem Kurdystanu i rządem Iraku oraz z państwami sąsiednimi". Poniedziałkowe referendum zorganizowano w czterech prowincjach, tworzących Region Kurdystanu w Iraku (Irbil, As-Sulajmanijja, Dahuk, Halabdża) oraz w części czterech innych prowincji, tj. w Sindżarze i Równinie Niniwa w prowincji Niniwa, niemal całej prowincji Kirkuk (poza dystryktem Hawidża), dystrykcie Tuz Churmatu w prowincji Salah ad-Din oraz w dystryktach Chanakin i Kifri, a także w mieście Mandali w prowincji Dijala. Głosowanie poza Regionem Kurdystanu wywołuje szczególny sprzeciw władz centralnych w Bagdadzie. Na kartach do głosowania umieszczone zostało jedno pytanie, napisane w czterech językach używanych na obszarze głosowania: kurdyjskim, arabskim, asyryjskim i turkmeńskim. Brzmi ono: "Czy chcesz by Region Kurdystanu oraz kurdyjskie tereny poza administracją Regionu, stały się niepodległym państwem?". Władze centralne Iraku uznają kurdyjskie referendum za niekonstytucyjne i nielegalne. Także Turcja, tak samo jak Iran i Syria, sprzeciwiają się niepodległości irackiego Kurdystanu. Władze tych krajów, gdzie mieszka liczna mniejszość kurdyjska, obawiają się nasilenia tendencji separatystycznych.