Ten problem dotyczył ok. 90 proc. z odrzuconych wniosków w Pensylwanii. Ich łączna liczba stanowi blisko jedną piątą ze wszystkich złożonych do tej pory takich dokumentów. Wyborcy są zdezorientowani niejasnymi i niedokładnymi informacjami od partii politycznych i od organizacji wzywających do głosowania - ocenia portal Hill. W Pensylwanii zainteresowanie wyborami jest na tyle wysokie, że w wielu hrabstwach urzędnicy pracują siedem dni w tygodniu. Do pomocy zatrudniani są tymczasowi pracownicy. - Liczba telefonów, które otrzymujemy, jest przytłaczająca - mówi Marybeth Kuznik z władz hrabstwa Armstrong w pobliżu Pittsburgha. We wczesnym głosowaniu w Pensylwanii do tej pory zagłosowało blisko 700 tys. osób - to ponad jedna dziesiąta frekwencji w tym stanie w 2016 roku. Łącznie o karty przesłane drogą pocztową zawnioskowało tam ponad 2,7 mln osób. Komisje nie unikają błędów. Hrabstwo Allegheny ogłosiło, że ponownie wyśle blisko 30 tys. wyborczych kart. Wyborcy wcześniej otrzymali wadliwe, z błędem drukarskim. Prowadzone w Stanach Zjednoczonych w trakcie epidemii koronawirusa na masową skalę wczesne, w tym korespondencyjne głosowanie, stanowi bezprecedensowe wyzwanie logistyczne. Do tej pory w zaplanowanych na 3 listopada wyborach głos oddało ponad 27 mln Amerykanów. Jak wykazują badania, to głównie elektorat Partii Demokratycznej, której przedstawiciele utrzymują, że w trakcie zagrożenia epidemicznego to najbezpieczniejsza forma spełnienia obywatelskiego obowiązku. Ubiegający się o reelekcję prezydent USA Donald Trump opowiada się za głosowaniem w lokalu wyborczym, ostrzega przed wyborczymi oszustwami i apeluje do swoich zwolenników o pilnowanie czy proces wyborczy przebiega uczciwie. W wahającej się politycznie Pensylwanii każdy głos może mieć w tym roku znaczenie. Przed czterema laty Trump wygrał tutaj z przewagą jedynie 0,7 punktu procentowego. W większości najnowszych sondaży faworytem z kilkuprocentową przewagą jest kandydat Demokratów Joe Biden. Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)