- Szczegóły premier przedstawi jutro na konferencji prasowej - powiedział rzecznik tymczasowego premiera Ijada Alawiego Thaer al-Nakib. Jak powiedział RMF minister obrony Jerzy Szmajdziński, dla Polaków stacjonujących w Iraku wprowadzenie stanu wyjątkowego nie ma specjalnego znaczenia. - My wykonujemy swoje zadania, a to są zadania, które dotyczą społeczeństwa irackiego oraz irackich sił bezpieczeństwa - tych, które bezpośrednio podlegają tymczasowemu rządowi irackiemu - wyjaśnił. Stan wyjątkowy ma posłużyć władzom do przerwania "spirali śmierci", która od dwóch tygodni rozwija się w Iraku - ocenił dowódca wielonarodowej dywizji Centrum - Południe gen. Andrzej Ekiert. - Ma to bezpośredni związek z operacją w Faludży i w Ramadi, a także ze zbliżającymi się wyborami, bowiem ostatnie dwa tygodnie to okres, kiedy nastąpił zdecydowany wzrost napięcia na terenie Iraku - oświadczył. - Dla nas nie oznacza to na dzień dzisiejszy w zasadzie nic, ponieważ my tutaj działamy cały czas w warunkach stanu wyjątkowego - dodał. Jego zdaniem stan wyjątkowy "nie przekłada się i przekładać się nie powinien na jakieś nowe zadania dla dywizji, bowiem wykonuje ona zadania dowództwa koalicyjnego, a nie premiera Iraku". Zastrzegł, że rząd może się zwracać do dowództwa koalicyjnego. Ekiert uważa, że stan wyjątkowy - jeśli będzie przestrzegany przez ludność, w co on sam wierzy - może zwiększyć stan bezpieczeństwa żołnierzy dywizji. - Sądzę, że tak - w ten sposób odpowiedział na pytanie, czy w Iraku będzie wprowadzona godzina policyjna. - W dużych miastach wprowadzenie godziny policyjnej jest łatwe do wyegzekwowania, natomiast na prowincji z tym jest gorzej - dodał. Decyzja premiera Alawiego ma niewątpliwy związek ze spektakularnymi atakami na iracką policję, jakich dokonali w ciągu tego weekendu rebelianci. Dzisiaj zdobyli oni komisariat w mieście Haditha na zachód od Bagdadu, a następnie zastrzelili 21 pojmanych tam funkcjonariuszy. Zobacz: "Irak: Zabici policjanci" Tego samego dnia podczas ataku na dwa inne komisariaty w Iraku zabito jeszcze co najmniej dwóch policjantów, w tym szefa sił bezpieczeństwa zachodniego sektora prowincji Anbar, Szabira al-Gureifiego. Wczoraj w wybuchach samochodów-pułapek i atakach w mieście Samarra na północ od Bagdadu zginęło 34 ludzi - w większości policjantów. Zobacz: "Zarkawi sprawcą zamachów" Rebelianci próbowali też zabić ministra finansów - Adela Abdula Mehdiego. Przed jego domem w centrum stolicy Iraku eksplodował samochód-pułapka. Jeden z ochroniarzy ministra i policjant nie żyją. Zamachu dokonano w położonej nad Tygrysem bagdadzkiej dzielnicy Karrada. Mahdi jest także wyższym funkcjonariuszem Najwyższej Rady Rewolucji Islamskiej w Iraku - wpływowego szyickiego ugrupowania politycznego. Dwaj tureccy kierowcy spłonęli w północnym Iraku, gdy rebelianci podpalili ich załadowane paliwem lotniczym samochody-cysterny. Według podpułkownika policji Mohammada Jusefa, samochody zostały zaatakowane w dwóch oddzielnych miejscach niedaleko miasta Samarra, około 100 kilometrów na północ od Bagdadu. Cysterny ostrzelano z rakietowych granatników przeciwpancernych.