Wczoraj przed głosowaniem - w przerwie obrad parlamentu w Kijowie wymuszonej przez część deputowanych - prezydent Petro Poroszenko poinformował, że przesuwa termin na jutro na 9. Okazuje się jednak, że deputowani Rady Najwyższej przegłosowali ostatecznie projekt wprowadzający stan wojenny zgodnie z pierwotną datą zaproponowaną przez Poroszenkę. Zmiany projektu dotyczą jedynie czasu, na który go wprowadzono - a więc nie 60, a 30 dni, a także obszaru obowiązywania - czyli nie całego kraju, a 10 obwodów. Na stronach parlamentu opublikowano dekret, zgodnie z którym stan wojenny skończy się 26 grudnia. Co dekret oznacza dla Ukraińców? Zgodnie z przepisami, na obszarach objętych stanem wojennym jest możliwość poważnego ograniczenia praw i wolności gwarantowanych przez konstytucję - chociażby tajemnicy korespondencji i rozmów telefonicznych, prawa do swobodnego przemieszczania się czy wyjazdu za granicę. Przepisy dają też możliwość ograniczenia własności czy wprowadzenie przymusu pracy. Jednak prezydent Petro Poroszenko zapewnia, że do żadnych ograniczeń nie dojdzie, zastrzegając - "jeśli uda się uniknąć rosyjskiej inwazji na Ukrainę". Poprosiłem o przyznanie mi prawa, gdy tylko rosyjski żołnierz przekroczy granicę, bym nie tracił ani sekundy, aby zabezpieczyć każdy skrawek ukraińskiej ziemi - mówił w Radzie Najwyższej prezydent Ukrainy. Po incydencie w Cieśninie Kerczeńskiej ranny oficer SBU Do opinii publicznej dociera także inna ważna informacja z Kijowa. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy - wbrew wcześniejszym zaprzeczeniom - potwierdziła dziś, że jej oficerowie byli na okrętach zaatakowanych przez Rosjan w Cieśninie Kerczeńskiej. Chodzi o funkcjonariuszy wojskowego kontrwywiadu.Krzysztof Zasada