Dodał, że żołnierz będzie sądzony zgodnie z procedurą i przepisami obowiązującymi w siłach zbrojnych USA oraz, że minie kilka tygodni zanim postawione będą mu zarzuty. - Nie był zbyt zachwycony kolejną misją. Najpierw powiedziano mu, że nie jedzie, a później, że jednak jedzie - powiedział Browne. Odmówił ujawnienia personaliów żołnierza, które Armia USA utajniła. - Każdy obawia się o bezpieczeństwo jego rodziny i szanuję to - dodał. Adwokat sprecyzował, że żołnierz miał wątpliwości czy stan jego zdrowia, "głównie fizycznego", umożliwi mu udział w kolejnej misji. Browne, który jest jednym z czołowych adwokatów w Seattle i wcześniej był obrońcą m. in. seryjnego mordercy Teda Bundy'ego, powiedział też dziennikarzom, że formalne zarzuty zostaną postawione jego klientowi "prawdopodobnie nie wcześniej niż za kilka tygodni". Adwokat oświadczył, że 38-letni sierżant sztabowy, który stacjonował pierwotnie w bazie Lewis-McChord, w stanie Waszyngton, przebywał już trzykrotnie na misjach w Iraku, gdzie był dwukrotnie ranny (w głowę i nogę). Miał też wysokie odznaczenia bojowe. Obecnie przetrzymywany jest w amerykańskiej bazie w Kuwejcie. Sam wystąpił z prośbą aby Browne reprezentował go podczas śledztwa i procesu. Według Browne'a jego klient wstąpił do armii pod wrażeniem ataków terrorystycznych z 11 września 2001 r. w Nowym Jorku i Waszyngtonie. Żołnierz przybył do Afganistanu w grudniu ub. r. i od lutego stacjonował w bazie Belambai, w prowincji Kandahar. Oskarżony jest o to, że w ub. niedzielę otworzył ogień do cywilów w wioskach położonych w pobliżu jego bazy, zabijając dziewięcioro dzieci i siedem dorosłych osób cywilnych, po czym podpalił zwłoki niektórych ofiar. Masakra, która nastąpiła wkrótce po incydencie spalenia egzemplarzy Koranu w jednej z baz USA, wywołała powszechnie oburzenie i potępienie, nie tylko w Afganistanie, ale i na całym świecie.