Rzecznik rządu Ulrich Wilhelm powiedział, że "najpierw BdV poda nazwisko, a potem naradzi się gabinet". Związek Wypędzonych ma 17 listopada zadecydować, czy ponownie wydeleguje Steinbach do fundacji, ale jej kandydaturę i tak musiałby zatwierdzić niemiecki rząd. Ulrich wskazał na "różne wypowiedzi" przedstawicieli partii politycznych na temat miejsca dla Steinbach. Związkowi Wypędzonych przysługują trzy miejsca w 13-osobowej radzie fundacji, która ma zbudować w Berlinie centrum muzealno-dokumentacyjne, poświęcone powojennym przesiedleniom. BdV obsadził dwa z tych miejsc, rezygnując na razie z trzeciego, które miała pierwotnie zająć Steinbach. Wycofała się ona jednak, by nie wzmagać polsko-niemieckiego konfliktu wokół fundacji, który mógł osłabić szanse chadecji przed wrześniowymi wyborami do Bundestagu. BdV liczył równocześnie, że nowy rząd zgodzi się na wejście jego przewodniczącej do rady fundacji. Sprzeciwił się jednak temu przywódca FDP i jednocześnie minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle. Zarzucił on Steinbach kierowanie się prywatnymi interesami i ostrzegł przed groźbą pogorszenia się stosunków z Polską. Za członkostwem Steinbach w radzie opowiada się zdecydowanie bawarska CSU. Szefowa frakcji Zielonych Renate Kuenast zażądała od kanclerz Angeli Merkel (CDU) położenia kresu sporowi o Steinbach. "Ten, kto w skali międzynarodowej chce wejścia na drogę pojednania, musi zalecić Związkowi Wypędzonych nominowanie dobrego naukowca" - powiedziała Kuenast, nawiązując do miejsca w radzie fundacji.