Komentator turyńskiej gazety podkreśla: "Berlusconi zrobi wszystko, by się uratować". Dodaje, że można przewidzieć, iż premier nie zawaha się zakwestionować kompetencji sędziów i "zagra o wszystko", znów mówiąc o przyspieszonych wyborach. "La Stampa" zauważa, że samo już wezwanie szefa rządu przed sąd za tak "hańbiące przestępstwa" w ciągu kilku minut "obiegło planetę", a media z całego świata już zapowiedziały obecność w Mediolanie w dniu rozprawy 6 kwietnia. To właśnie pozwala zrozumieć "polityczną wagę tego wydarzenia" - wskazuje dziennik. Publicysta "La Stampy" zestawia sprawę Berlusconiego z dochodzeniem "Czyste ręce" sprzed blisko 20 lat w związku z gigantycznym skandalem korupcyjnym wśród włoskiej klasy politycznej. "Jedynym punktem wspólnym, o którym trzeba pamiętać, jest to, że tak jak wtedy, nie jest to postępowanie wobec jednego czy więcej znanych oskarżonych, ale przeciwko całemu okresowi politycznemu, który także tym razem może zostać zamknięty, jak przed 18 laty, wyrokiem skazującym" - uważa włoski komentator. Ostrzega jednocześnie: "Przekonanie, że wszystko zostanie rozwiązane wraz z uwolnieniem się od Berlusconiego i powrotem do tradycyjnej polityki, by Republika zaczęła funkcjonować, może na koniec okazać się niebezpieczną iluzją". "Corriere della Sera" w komentarzu zatytułowanym "Zaakceptować proces" wyraża opinię, że premier musi z wielką roztropnością liczyć się od tej pory ze skutkami swych słów i inicjatyw, a przede wszystkim pogodzić się, że staje przed sądem. Największa włoska gazeta stwierdza, że Berlusconi może krytykować sędziów, ale nie wolno mu atakować sądownictwa ani odrzucać procedur sądowych. "Nie mógłby zrobić tego żaden obywatel, nie posuwając się faktycznie do postawy wywrotowej. Nie może tego zrobić tym bardziej Prezes Rady Ministrów, gdyż jego postępowanie zostałoby ocenione jako akt wojny i początek nieodwracalnego konfliktu instytucyjnego" - ocenia. Według publicysty, premier nie może dopuścić do tego, by obecna kadencja parlamentu i rządu zakończyła się w sali sądowej. "Jedynym sposobem uniknięcia tego jest rządzenie, akceptując dzień po dniu konfrontację z parlamentem" - konstatuje mediolańska gazeta. "Jeśli Berlusconi udowodni, że ma większość, to nic, oprócz definitywnego wyroku, nie może zabronić mu pozostać w Palazzo Chigi (kancelarii premiera - PAP)" - dodaje "Corriere della Sera". Wydawane przez rodzinę szefa rządu "Il Giornale" stwierdza: "Ofiar przestępstw nie ma, ale Berlusconi będzie sądzony". "To będzie pierwszy we Włoszech proces w sprawie, w której nie ma ofiar, ani strony poszkodowanej" - podkreśla redaktor naczelny dziennika. Pisze też: "Sondaże wskazują, że sprawa ta nie nadszarpnęła zaufania wyborców do centroprawicy". Gazeta zarzuca prezydentowi Włoch Giorgio Napolitano i przewodniczącemu Izby Deputowanych Gianfranco Finiemu, że "grają bezwstydnie po stronie adwersarzy", czyli sędziów. "Berlusconi ma swoją publiczność i gra na swoim boisku, ponieważ jako jedyny chce strzec interesów Włochów. Założę się, że wygra także tym razem" - konstatuje naczelny "Il Giornale" Alessandro Sallusti.