- Nasze stanowisko jest znane od wielu tygodni. Negocjacje trwają cały czas i my to stanowisko podtrzymujemy - powiedziała Piotrowska dziennikarzom przed spotkaniem w Brukseli. Jak dodała, polskie stanowisko zakłada "solidarność, a jednocześnie dobrowolność i elastyczność", co oznacza nieprzymuszanie do konkretnych kwot relokacji i automatyzmu. - Ważna jest dla nas solidarność z uchodźcami, ważna jest solidarność z Europą, ale chcemy mieć wpływ na podział i przyjmowanie uchodźców u siebie. Chcemy mieć koniecznie na papierze i jednoznacznie określone to, że uchodźcy będą oddzielani od imigrantów ekonomicznych, bo my chcemy przyjmować uchodźców. Chcemy również wzmocnienia granic zewnętrznych UE - powiedziała Piotrowska. Jak dodała, ważne jest też bezpieczeństwo obywateli, a także to, by osoby, które zostaną przyjęte przez Polskę, czuły się w niej bezpiecznie. Wyraziła jednak przekonanie, że dokument, który będzie tematem dyskusji ministrów, będzie zawierać postulaty i sugestie Polski. Nie ma jeszcze konkretów Minister nie chciała na razie mówić o liczbie uchodźców, których przyjąć będzie chciała Polska. Według nieoficjalnych informacji może to być ponad 5 tysięcy osób. - Nie ustalaliśmy liczb. Mówimy: najpierw to, o co walczymy, a wtedy jesteśmy otwarci na ewentualne liczby uchodźców, które moglibyśmy przyjąć - powiedziała Piotrowska. Minister spraw wewnętrznych sprawującego prezydencję Luksemburga Jean Asselborn mówił dziennikarzom, że propozycja kompromisowa przygotowana na posiedzenie jest bardzo zbalansowana i pozwala na konsensus wszystkich państw. - To będzie podstawa, nad którą będziemy pracować. Sądzę, że (kształt propozycji) wpłynie bardzo pozytywnie na wszystkie delegacje, tak że będziemy mogli osiągnąć porozumienie dziś wieczorem - oświadczył. Ważny kompromis Zgodnie z traktatem UE do podjęcia decyzji w sprawie relokacji uchodźców wystarczy kwalifikowana większość głosów. Kraje, które do tej pory najmocniej sprzeciwiały się tym planom - Polska, Czechy, Słowacja i Węgry - nie mają mniejszości blokującej. UE chce jednak uniknąć głosowania w tak ważnej i delikatnej sprawie i dojść do konsensusu. Szef resortu spraw wewnętrznych Niemiec Thomas de Maiziere mówił, że nie jest przekonany, iż spotkanie przyniesie jakiś efekt, ale mimo wszystko jest optymistą. - Byłoby nie do zaakceptowania, jeśli Europa przekazałaby swoim obywatelom i światu wiadomość, że nie ma rozwiązania w tej sprawie - oświadczył. Optymistyczne nastawienie starał się też prezentować szwedzki minister Morgan Johansson. - Sądzę, że wszyscy chcą porozumienia. Uważam, że dla krajów UE, krajów strefy Schengen znalezienie rozwiązania dotyczącego tego dużego wyzwania, przed jakim stoimy, jest bardzo ważne - zaznaczył. Unijny komisarz ds. wewnętrznych Dimitris Awramopolus mówił, że problem dotyczący migracji jest "kwestią egzystencjalną" dla Europy. Jak wskazał, decyzje, które zapadną w tej sprawie, będą testem, czy Europa może poradzić sobie z tym wyzwaniem w efektywny sposób, mówiąc jednocześnie jednym głosem. - To moment, żeby wszyscy mogli pokazać, co naprawdę się kryje za słowami, gdy mówimy o odpowiedzialności i solidarności - oświadczył.