Obama przyleciał z żoną z Chicago i przybył na 1600 Pensylvania Avenue przed godz. 14.00 (20.00 czasu polskiego). Bush czekał na niego przed wejściem. Po przywitaniu oprowadził swego następcę po wnętrzach Białego Domu. W Pokoju Owalnym Bush i Obama rozmawiali następnie o sprawach kraju i problemach międzynarodowych. Wizyta prezydenta-elekta w Białym Domu na krótko po wyborach jest długoletnią amerykańską tradycją, mającą podkreślić ciągłość rządów i ułatwić transfer władzy. Na pierwszej konferencji prasowej w piątek Obama kładł nacisk na fakt, że obejmie rządy dopiero 20 stycznia i do tego momentu prezydentem jest Bush. Obserwatorzy przypominają ogromne różnice ideologiczne i osobowościowe dzielące Busha i Obamę - Demokratę i pierwszego Afroamerykanina wybranego na prezydenta USA. W swej książce "Odwaga nadziei" ("Audacity of Hope") Obama opisuje swoje spotkanie z Bushem pod koniec 2004 r., gdy zaczynał swoją kadencję w Senacie. Wytknął mu wtedy skłonność do bezrefleksyjnej pewności siebie i apodyktyczności w stosunkach z ludźmi. "Przypomniało mi się wówczas o niebezpiecznej izolacji, jaką przynosi władza" - napisał. W czasie kampanii prezydenckiej Bush krytykował Obamę jako niedoświadczonego, jego zdaniem nieprzygotowanego do prezydentury polityka. Negatywnie porównywał go do Hillary Clinton. Po wyborach 4 listopada Bush złożył jednak Obamie serdeczne gratulacje i obiecał pomoc w procesie transferu władzy.