Jak podają źródła PAP, w poniedziałek w Brukseli odbyła się dyskusja ambasadorów, na której państwa Europy Środkowo-Wschodniej sprzeciwiły się propozycji KE zakładającej de facto wybór między przymusową relokacją migrantów a ekwiwalentem finansowym wpłacanym do budżetu UE w wysokości 22 000 euro na migranta w przypadku braku zgody na relokację. Propozycję poparły bezpośrednio Grecja i Luksemburg. Sprzeciwiły się jej m.in. Polska, Bułgaria, Węgry, Chorwacja, Rumunia czy Słowacja. Wątpliwości mają też Niemcy. - W miarę postępów w dyskusji mnożą się rozbieżności. Pojawia się coraz więcej głosów o tym, że projekt powinien trafić na szczebel ekspercki - powiedział jeden z unijnych dyplomatów. Przymusowa relokacja migrantów. Stanowisko Polski Z nieoficjalnych informacji wynika, że Stały Przedstawiciel Polski przy UE Andrzej Sadoś podkreślał na spotkaniu ponownie, że Polska nie godzi się na wybór między relokacją i de facto karą. Polska uważa, że propozycja reformy unijnego systemu azylowo-migracyjnego wymaga jeszcze bardzo dużo pracy w Brukseli. Sadoś miał wskazywać m.in. na różnice w PKB per capita i wysokości płac w krajach zachodniej i środkowo-wschodniej Europy i w nawiązaniu do tego podkreślać, że kwota 22 000 euro na migranta dla wszystkich krajów UE jest po prostu niesprawiedliwa. Z nieoficjalnych informacji wynika, ze polski dyplomata powiedział, iż Polska nie zgodzi się na przymusowe elementy propozycji, bo uważa m.in., że nikt nie powinien zmuszać migrantów do zmiany kraju pobytu w obrębie UE wbrew ich woli. Szwedzi, którzy sprawują prezydencję w UE, dążą jednak do znalezienia kompromisu między krajami UE w tej sprawie do końca czerwca, jednak - jak informują źródła - podziały między państwami członkowskimi są już tak duże, że wydaje się to niemożliwe. Unijny dyplomata: Szwecja otwiera puszkę Pandory W Brukseli nie brak głosów, że spory państw członkowskich dot. migracji może wykorzystać Rosja. - Szwecja otwiera puszkę Pandory, a tę sytuacja obserwują prezydent Rosji Władimir Putin i przywódca Białorusi Alaksandr Łukaszenka. Ich celem jest destabilizacja Europy. Propozycja Komisji w tym kształcie jest zachętą dla przemytników migrantów. Jest to faktycznie przerzucanie na plecy wschodnioeuropejskiego podatnika błędów popełnionych w polityce migracyjnej przez państwa zachodniej Europy - powiedział jeden z unijnych dyplomatów. W środę odbędzie się spotkanie ambasadorów państw członkowskich przy UE, a w czwartek spotkanie ministrów spraw wewnętrznych w Luksemburgu. Tematem obu będzie m.in. propozycja KE. W maju komisarz UE ds. wewnętrznych Ylva Johansson przedstawiła ambasadorom państw członkowskich propozycję reformy systemu azylowo-migracyjnego. To wznowienie dyskusji, która rozpoczęła się w 2015 r. wraz z kryzysem migracyjnym w UE. Wtedy część krajów nie chciała się zgodzić na obowiązkową relokację migrantów. W efekcie KE uruchomiła procedury naruszenia prawa UE wobec tych krajów, w tym m.in. Polski. Polskie źródła dyplomatyczne informowały wtedy, że komisarz Johansson zaproponowała de facto wprowadzenie mechanizmu przymusowej relokacji nieregularnych migrantów. KE podała z kolei, że zaproponowała "system obowiązkowej solidarności", a państwa członkowskie "będą mogły decydować o środkach solidarnościowych". - Mogą one obejmować relokację, wsparcie finansowe i operacyjne. Ważne jest, aby państwa członkowskie potrzebujące wsparcia je otrzymały - podała KE.