Już rok temu rząd w Londynie zrezygnował z uchwalenia ustawy prasowej. Premier David Cameron zlecił natomiast doradczej instytucji monarchii, tak zwanej Radzie Zaufanych, opracowanie Karty Królewskiej, określającej normy postępowania prasy. Przedstawiona teraz przez nią propozycja zamiast udobruchać - oburzyła wydawców. - Nie można mieć jakiejkolwiek politycznej ingerencji w swobodę prasy. To co się teraz proponuje w Wielkiej Brytanii odbierane jest zagranicą z przerażeniem - powiedział BBC Bob Satchwell, dyrektor Stowarzyszenia Edytorów, skupiającego redaktorów naczelnych gazet, programów telewizyjnych i radiowych. Jego zdaniem Królewska Karta Prasowa mogłaby w nieodpowiednich rękach stać się narzędziem cenzury. - Nie można dopuścić, aby to politycy proponowali rozwiązania dla prasy. To tak jakby oddać lisom kontrolę nad kurnikiem - dodał redaktor naczelny prawicowego tygodnika "The Spectator", Fraser Nelson. Kwestia regulacji, czy samoregulacji brytyjskiej prasy znalazła się więc ponownie w impasie i nadal nie wiadomo kto i jak miałby reagować na jej nadużycia.