"Liczę, że w terminie do 3 lipca, kiedy będziemy musieli przekazać władzom petycję, zdobędziemy około 12 tys. podpisów. Codziennie naszą akcję popiera poprzez złożenie podpisów ponad tysiąc mieszkańców Jersey City, z których znakomita większość nie jest Polakami, a kieruje się szacunkiem dla naszej i swojej historii" - powiedział PAP nowojorski prawnik Sławomir Platta, stojący na czele ruchu w obronie zachowania monumentu przy Exchange Plaza. Do pomnika, który upamiętnia 22 tys. ofiar zbrodni katyńskiej z 1940 r., przymocowana jest tablica ku czci ofiar ataku terrorystycznego z 11 września 2001 r. na dwa wieżowce World Trade Center, które były usytuowane na nowojorskim Manhattanie. Batalia o pomnik trwa Batalia o Pomnik Katyński trwa dalej, mimo zatwierdzenia w połowie czerwca przez Radę Miejską w Jersey City rozporządzenia burmistrza Stevena Fulopa o usunięciu monumentu z jego dotychczasowej lokalizacji. Mecenas Platta wykorzystuje do powstrzymania decyzji Rady Miasta ustawowy okres 20 dni vacatio legis, w ciągu których uchwała radnych nie wchodzi jeszcze w życie. Przepisy prawne pozwalają na zebranie w tym czasie co najmniej 6,7 tys. podpisów pod petycją o zachowanie monumentu. Powstrzymuje to wykonanie postanowień uchwały do czasu rozpisania referendum. Przesunięcie monumentu w nowe miejsce Według projektu burmistrza, który motywuje swą decyzją planem budowy parku przy Exchange Place, Pomnik Katyński miałby stanąć na wschodnim końcu ulicy York, odległej o 60 metrów od obecnej lokalizacji monumentu. Zgodził się na to przeciwny początkowo planom przeniesienia pomnika Komitet Pamięci Zbrodni Katyńskiej. Zdaniem mecenasa Platty, nowa lokalizacja jest "hańbiąca dla pomnika i pamięci tysięcy poległych Polaków, ze względu na zlokalizowany pod nią ściek miejski". "Udało mi się zbudować koalicję złożoną z przedstawicieli nie tylko lokalnych organizacji amerykańskich z Jersey City, ale także grup etnicznych m.in. Latynosów, Afroamerykanów i Hindusów. Musimy bowiem pamiętać, że podpisy z wnioskiem o referendum mogą składać wyłącznie osoby, które są jednocześnie rezydentami Jersey City oraz zarejestrowanymi wyborcami. Obawiam się, że w tym mieście nie żyje wystarczająco wielu Polaków, którzy mogliby spełniać te wymogi" - stwierdził Platta. "Zejdźcie nam z drogi, zrobimy to sami" Mieszkający w Jersey City Vernon Richardson powiedział PAP, że przyłączył się do wysiłków zwolenników Platty, ponieważ władze miasta obiecywały przejrzystość w pracy, a tego nie dotrzymują. Richardson uważa, że nie ma żadnego wpływu na przemieszczanie obiektów należących do miasta, czy wydawanie pieniędzy z tym związanych. "Jeśli nasi urzędnicy nie mogą lub nie będą sprawować władzy tak, jak pragniemy, najwyższa pora, by mieszkańcy im powiedzieli: 'Zejdźcie nam z drogi, zrobimy to sami'. O to właśnie chodzi w tym ruchu. Mieszkańcy Jersey City mówią: 'Przestańcie robić to, co robicie. Dość tego'" - podkreślił Richardson. Władze będą miały 20 dni Według Platty, petycja z podpisami trafi do urzędu miasta Jersey City 3 lipca. Na sprawdzenie wiarygodności podpisów władze będą miały 20 dni. Gdyby nawet, pomimo przedstawienia liczby podpisów przekraczającej wymóg, okazało się, że wciąż brak wystarczającej liczby ważnych podpisów, zwolennicy zachowania pomnika w obecnej lokalizacji będą mogli kontynuować akcję zbierania dodatkowych podpisów przez następne 10 dni. "Oczywiście, nie chciałbym do takiej ewentualności dopuścić i dlatego do 3 lipca chcemy uzyskać prawie dwukrotnie więcej podpisów, niż nakazuje prawo. Poza tym mój pozew w sądzie federalnym o wstrzymanie przeniesienia pomnika wciąż trwa i blokuje przeniesienie to na gruncie prawnym. Termin kolejnej rozprawy wyznaczono na sierpień. Do tego czasu obowiązuje zakaz przesunięcia pomnika w nowe miejsce bez zgody sędziego federalnego. Nie wolno go będzie zresztą usunąć z Exchange Place aż do rozstrzygnięcia referendum, które odbyłoby się prawdopodobnie pod koniec roku" - tłumaczył mecenas Platta. Przewiduje on, że jeśli podpisy pod petycją zostaną uznane za ważne, w sierpniu radni miejscy mogliby głosować nad referendum. "W czasie głosowania będą mieli dwie opcje. Albo opowiedzieć się za pozostawieniem monumentu w dotychczasowej lokalizacji, albo za rozpisaniem referendum, które będzie kosztować budżet miasta niebagatelne 750 tys. dolarów. Wraz z 250 tys. dolarów, które miasto musi wydać na przesunięcie Pomnika Katyńskiego o 60 metrów, da to łącznie okrągłą kwotę 1 mln dolarów" - zaznaczył Platta. "Ufam, że zwycięży zdrowy rozsądek i pomnik pozostanie w jego dotychczasowej lokalizacji. Jednocześnie pokaże to siłę Polonii i nauczy przyszłe władze miasta więcej respektu dla naszych wartości historycznych i narodowych" - dodał. Mecenas Platta kwestionuje publiczne oświadczenia burmistrza Fulopa uzasadniające przeniesienie monumentu. Sugeruje, że chodzi przede wszystkim o zbudowanie podjazdu dla gości hotelu Hyatt, a nie o budowę samego parku, który jest wyłącznie - jak to ujął - "przykrywką dla tej akcji". "Czy można zbudować park, podjazd i zostawić pomnik w dotychczasowym miejscu? Oczywiście. Trzeba tylko się sprzeciwić popychaniu polskiego pomnika nad ściek. Dlatego tak ważne było zaangażowanie wielotysięcznej społeczności Jersey City i jej grup etnicznych" - argumentował adwokat. Pomnik Katyński w Jersey City ma ok. 12 metrów wysokości i waży 120 ton. Tworzy go cokół z płaskorzeźbami oraz odlana w brązie, stojąca na piedestale postać żołnierza przebitego na wylot bagnetem. Autorem pomnika jest polonijny rzeźbiarz Andrzej Pityński. Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski