Spór o obrzezanie
Spór sądowy zamieszkałego w Chicago Polaka z byłą żoną o obrzezanie ich ośmioletniego syna przyciągnął wielką uwagę miejscowych mediów - pisze "Gazeta Wyborcza".
Dziennikarzom nie chodzi o tanią sensację. Powód zainteresowania sprawą jest inny: obrzezanie, czyli wycięcie części napletka z chłopięcego penisa, od dziesiątków lat jest najczęściej wykonywanym zabiegiem chirurgicznym w amerykańskich szpitalach. Proces przed sądem w Chicago może być ważnym etapem w narastającej od kilku lat debacie o zasadności rutynowych obrzezań - czytamy w gazecie.
Matka - z pochodzenia Słowaczka - chce zabiegu, gdyż jak twierdzi w ubiegłym roku chłopiec miał cztery razy bolesny stan zapalny na penisie. Obrzezanie w takiej sytuacji zarekomendował lekarz rodzinny. Kobieta twierdzi, że jej były mąż nie godzi się na zabieg z powodów religijnych: - Gdy syn się urodził, od razu chciałam go obrzezać, ale mąż powiedział: Mój syn nie jest żadnym żydem! - pisze "GW".
Adwokat Polaka twierdzi, że "religia tu nie ma nic do rzeczy". - Obrzezanie to jakiś koszmarny amerykański obyczaj, który nie ma żadnego uzasadnienia medycznego - mówi "Gazecie" mecenas David Llewelyn. I sam zarzuca matce, że chce, aby jej syn wyglądał jak jej nowy mąż, który jest żydem, i jego obrzezany syn z pierwszego małżeństwa. Wyrok ma zapaść w sierpniu.