Merkel wygłosiła swe przemówienie w Poczdamie, przed publicznością złożoną z młodych członków jej partii - CDU. Kanclerz powiedziała, że w praktyce nie zadziałała koncepcja społeczeństwa wielokulturowego - "multikulti", jak nazwali je Niemcy - w którym ludzie o różnym zapleczu religijnym, kulturowym, etnicznym "żyliby obok siebie" szczęśliwie i zgodnie. To wielokulturowe podejście nie sprawdza się zwłaszcza wobec liczącej ponad cztery miliony ludzi mniejszości muzułmańskiej. Jej uwagi "podgrzały" atmosferę, w jakiej toczy się w Niemczech debata na temat imigracji i Islamu - komentuje Reuters. BBC przytacza wyniki przeprowadzonego niedawno sondażu, według którego ponad 30 proc. Niemców uważa, że ich kraj jest "zalany przez cudzoziemców". Badanie, które zrobiono na zlecenie Fundacji Friedricha Eberta, wskazuje również, że taka sama grupa respondentów sądzi, że 16 milionów imigrantów i osób obcego pochodzenia, przybyło do Niemiec ze względu na korzyści, jakie oferuje państwo opiekuńcze. Merkel musi stawić czoło presji, jaką wywiera na nią jej własna partia. CDU nalega, by przyjęto bardziej wymagające stanowisko wobec imigrantów, którzy nie wykazują woli przystosowania się do niemieckiego społeczeństwa. Wygłoszone w sobotę uwagi pani kanclerz mają uspokoić jej krytyków - pisze Reuters. Zdaniem Merkel, zbyt mało wymagało się w przeszłości od imigrantów, którzy powinni robić więcej, by zintegrować się z niemieckim społeczeństwem, zwłaszcza zaś uczyć się języka, by móc uczęszczać do szkół i znaleźć sobie miejsce na rynku pracy. - Ktoś, kto natychmiast nie mówi po niemiecku - powiedziała kanclerz - nie jest tu mile witany. - Na początku lat 60. nasz kraj zaprosił pracowników zza granicy - przypomniała Merkel. - Oszukiwaliśmy się przez jakiś czas; mówiliśmy "oni nie zostaną, któregoś dnia odejdą", ale rzeczywistość jest inna - powiedziała. Na tydzień przed wystąpieniem w Poczdamie Merkel spotkała się premierem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem, z którym ustaliła, że obydwie strony podejmą kroki, by ułatwić integrację liczącej 2, 5 miliona społeczności tureckich imigrantów, którym szczególnie trudno przychodzi przystosowanie się do niemieckiej rzeczywistości. Kilka dni wcześniej lider bawarskiej CSU - siostrzanej partii CDU - Horst Seehofer powiedział, że staje się oczywiste, że imigranci z innych kultur, jak Turcja i kraje arabskie, mają większe trudności z integracją. "Multikulti" nie żyje - stwierdził Seehofer. Debata na temat imigrantów stała się szczególnie ożywiona, odkąd były członek zarządu Banku Centralnego RFN i polityk SPD Thilo Sarrazin opublikował w sierpniu książkę, w której oskarża muzułmańską mniejszość o zaniżanie poziomu inteligencji niemieckiego społeczeństwa. Według Sarrazina "żadna inna grupa imigrantów (...) nie jest tak mocno kojarzona z roszczeniami pomocy społecznej i z przestępczością". Sarrazin musiał zrezygnować z funkcji w Bundesbanku, ale jego poglądy okazały się popularne, a sondaże dowiodły, że większość Niemców zgadza się z wieloma opiniami wyrażonymi w jego książce. Tak intensywne antyimigranckie nastroje, wyrażane nawet przez znane postaci głównego nurtu polityki, pojawiły się w Niemczech razem z falą społecznego niezadowolenia wywołaną bezrobociem - uważa berliński korespondent BBC Stephen Evans. Zdaniem Evansa ostry ton, jaki przybrała debata, może spowodować, że niektóre aspekty historii Niemiec, uznawane dotąd za tabu, nie będą już wspominane tak powściągliwie.