Media francuskie idą śladem brytyjskich, które często oskarżają Francuzów, że specjalnie wysyłają do Anglii nielegalnych imigrantów poprzez kanał Le Manche. Francuzi zaprzeczają tym oskarżeniom, ale przyznają, że marynarka i żandarmeria morska nie próbują zatrzymywać niewielkich łodzi, na których tłoczą się amatorzy osiedlenia w Wielkiej Brytanii. Służby oferują jedynie pomoc pasażerom tych przeładowanych łajb, co poza wypadkami bezpośredniego niebezpieczeństwa jest odrzucane, gdyż równa się powrotowi do Francji. Media francuskie zarzuty brytyjskiej minister spraw wewnętrznych, jakoby Francuzi przysyłali imigrantów do Wielkiej Brytanii, określają jako "przejętą z brukowców retorykę antyimigracyjną" - jak to sformułowała korespondentka paryskiego dziennika "Liberation". "Walka z imigracją nie jest priorytetem" Do końca sierpnia dopłynąć do Anglii przez kanał La Manche próbowało 6200 migrantów, co najmniej trzy razy więcej niż w 2019 roku. Według niezależnych źródeł, na które powołują się media, te rejsy w 80 proc. kończą się powodzeniem. Dziennik "L’Opinion" zareagował na czwartkowe oskarżenia londyńskiej gazety "The Telegraph", zgodnie z którymi "francuska marynarka wojenna eskortuje migrantów na wody brytyjskie, po czym ich porzuca". Publicysta "L’Opinion" - Jean-Dominique Merchet, przypomniał na jego łamach, że wśród reporterów, którzy relacjonowali wydarzenia z kanału la Manche, znajdował się założyciel i były przywódca partii UKIP, która prowadziła najgłośniejszą i "najbardziej zajadłą" kampanię na rzecz brexitu. Francuski dziennikarz cytuje rzeczniczkę prefektury morskiej kanału La Manche, która dementuje twierdzenia angielskich reporterów, jakoby francuscy marynarze podawali wodę migrantom. "Nasze zadanie na morzu to ochrona życia ludzkiego i bezpieczeństwo żeglugi. Walka z imigracją nie jest priorytetem" - powiedziała Marine Monjardé cytowana przez "L'Opinion". Francuska porucznik wytłumaczyła, że "w tej strefie każdy emigrant, z chwilą, gdy wypływa na morze, traktowany jest jako rozbitek". Straciliby pieniądze Cieśnina Kaletańska - wschodnia, najwęższa część kanału La Manche, ma tylko 33,3 km szerokości - prowadzi tamtędy szlak łączący francuskie Calais z angielskim Dover. Codziennie przepływa przez nią ok. 400 statków, co stanowi jedną czwartą światowego ruchu morskiego. Do tego dodać trzeba sto kursów dziennie, jakie między wybrzeżami Francji i Anglii odbywają promy. Migranci płyną często na zupełnie nieprzystosowanych do morskiej podróży łódkach, czasem używając kajaków, a nawet kół ratunkowych. "Obecność takich łajb powoduje ryzyko wypadków ze statkami, które mogą być zmuszone do gwałtownych manewrów, żeby uniknąć zderzenia. Proponujemy migrantom pomoc, ale mają oni prawo jej nie przyjąć" - podkreślała rzeczniczka prefektury. Przyjęcie francuskiej pomocy oznaczałoby powrót do Francji i stratę pieniędzy, jakie musieli zapłacić przemytnikom, najczęściej ok. trzech tys. euro - wylicza dziennikarz regionalnego dziennika "La Voix du Nord". Po dotarciu na angielskie wody terytorialne, migranci chętnie przenoszą się na brytyjskie patrolowce, gdyż oznacza to osiągnięcie celu - pisze reporter tej gazety. Władze francuskie z naciskiem podkreślają, że policja i żandarmeria jak mogą, starają się nie dopuścić do wypłynięcia migrantów na morze. Wnioski azylowe Według londyńskiej korespondentki paryskiego dziennika "Liberation" wzrost liczby imigrantów przypływających przez kanał La Manche nie zwiększył znacząco liczby starających się o azyl w Wielkiej Brytanii. Dziennikarka przytacza dane Europejskiego Urzędu Statystycznego (Eurostat), z których wynika, że w pierwszym kwartale b.r. we Francji złożono trzykrotnie więcej podań o azyl niż w Zjednoczonym Królestwie. We Francji wniosków azylowych było ponad 28 tys., podczas gdy w Wielkiej Brytanii - 10,5 tys.