- Gujana zachowa czujność - powiedział w poniedziałek wiceprezydent tego kraju Bharrat Jagdeo, cytowany przez agencję Reutera. Dwustronne napięcia związane z potencjalnie bogatym w ropę regionem Essequibo wzrosły w ostatnich tygodniach przed referendum w Wenezueli. Głosowanie odbyło się w niedzielę. Jak podały władze wyborcze kraju, Wenezuelczycy zatwierdzili w referendum zarządzonym przez prezydenta Nicolasa Maduro przejęcie kontroli nad bogatą w ropę i minerały częścią terytorium sąsiedniej Gujany, regionem Essequibo. 95 proc. głosujących poparło przejęcie - poinformowano. W lokalach wyborczych przez cały okres głosowania można było zobaczyć niewielu wyborców, informuje AP, ale Krajowa Rada Wyborcza twierdzi, że głosowało ponad 10,5 mln wyborców. Wenezuela od dawna utrzymuje, że sporne terytorium zostało skradzione podczas wyznaczania granicy ponad sto lat temu. Jednak Gujana uważa referendum za krok w kierunku aneksji części jej terytorium. Departament Stanu USA oświadczył w poniedziałek, że popiera pokojowe rozwiązanie sporu i że kwestia ta nie może zostać rozwiązana w drodze referendum - podaje Reuters. Wenezuela. Referendum w sprawie Essequibo Sporny obszar to gęsto zalesiony region Essequibo, zajmujący około dwóch trzecich terytorium Gujany. Wenezuela od dawna rościła sobie prawa do tej ziemi, która jej zdaniem w hiszpańskim okresie kolonialnym znajdowała się w jej granicach. Wenezuela odrzuca też orzeczenie międzynarodowych arbitrów z 1899 r., którzy ustalili przebieg granic, kiedy Gujana była jeszcze kolonią brytyjską. Spór nabrał dodatkowego ciężaru, kiedy niedawno odkryto na wodach Gujany pokłady ropy naftowej - podkreśliła agencja AP. Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości, który od 2018 roku rozpatruje spór terytorialny między Wenezuelą i Gujaną był przeciwny referendum , jednak Wenezuela nie uznaje jego jurysdykcji w tej sprawie. Obserwatorzy referendum i sporu między Wenezuelą i Gujaną są jednak zgodni, że praktyczne i prawne skutki referendum nadal pozostają niejasne. Plan stworzony na Kremlu Możliwa wojna Wenezueli z Gujaną to wypełnienie scenariusza pisanego w Moskwie - twierdzi Michał Bruszewski. Reporter wojenny kilka dni temu w facebookowym wpisie odniósł się do referendum. "I tutaj wchodzi Wenezuela cała na... czerwono. Otóż kraj ten postanowił przeprowadzić referendum o przynależności Guayana Esequiba, obejmującej 74 proc. powierzchni zachodnich terenów Gujany. Referendum to nawet nie udaje powierzchownej legalności, ponieważ głosowanie nie obejmuje mieszkańców Gujany (sic!). Oczywiście nie chodzi o żadne sprawy etniczne czy terytorialne, ale o dwie rzeczy: wywołanie kolejnego kryzysu humanitarno-wojennego oraz przejęcie lub zablokowanie eksportu z Gujany (konkurencyjna walka gospodarcza)" - czytamy. Jak przekonuje Michał Bruszewski, napięcia pomiędzy Wenezuelą i Gujaną są wyjątkowo na korzyść Federacji Rosyjskiej. Uruchomienie kolejnego konfliktu militarnego, w kraju, który wspierany jest przez Stany Zjednoczone, odciągnie uwagę od trwającej wojny w Ukrainie. "To wygląda jak scenariusz pisany w Moskwie. Dlaczego? Władzę Wenezueli chronią rosyjskie aktywa (m.in. dawna Grupa Wagnera). To Rosja ratowała na czarnym rynku Wenezuelę, gdy ta utraciła płynność finansową i nie miała nawet pieniędzy na wypłatę żołdu żołnierzom i funkcjonariuszom chroniącym reżim" - przekonuje. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!