Fałszywy oficer, którego nazwiska nie ujawniono, miał na własną prośbę opuścić szkolenie oficerskie w 1999 roku. Jak donosi szwedzka gazeta "Dagens Nyheter", zamiast pożegnać się z karierą w armii postanowił zacząć kłamać. W jakiś sposób udało mu się zdobyć fałszywy patent oficerski. Do tego doszło kłamstwo na temat ukończonych studiów politologicznych i uprawnień do prowadzenia pojazdów. "To po prostu źle ukierunkowana ambicja poprawienia swoich szans na zdobycie pracy" - powiedział oszust "Dagens Nyheter". "Czemu ktokolwiek podrasowuje swoje CV?" - dodał. Gazeta ujawniła, że przez wiele lat fałszywy oficer wykonywał wiele zadań dla Sił Zbrojnych. Miał między innymi styczność z tajnymi kluczami kryptograficznymi szwedzkiego wywiadu wojskowego. Jego kariera była imponująca. Noga powinęła mu się dopiero w 2018 roku, gdy Straż Przybrzeżna, której był szefem, zaczęła kwestionować jego kompetencje i odkryła pierwsze kłamstwa. Zawiadomiono o nich armię i policję. Przez pewien czas siły zbrojne nic z tymi informacjami nie zrobiły. Jeszcze rok bezkarności Jak poinformował generał Micael Bydén, naczelny dowódca szwedzkich sił zbrojnych cytowany przez "Daily Telegraph", armia zadziałała dopiero po 12 miesiącach. Wynikało to z tego, że w czasie, gdy wpłynął raport, oszust nie pracował dla wojska. Ponownie znalazł się w kręgu zainteresowania, gdy został szefem sztabu sił pokojowych ONZ na Mali. Fałszywy oficer zdążył odsłużyć kilka miesięcy w randze majora zanim został z armii wyrzucony. W poniedziałek Komisja Bezpieczeństwa szwedzkiego parlamentu wezwała generała Bydéna i szwedzkiego ministra obrony Pettera Hultqvista do złożenia wyjaśnień. Jak informuje "Dagens Nyheter", szef resortu obrony odmówił komentarza. Stwierdził tylko, że szwedzkie siły zbrojne biorą na siebie pełną odpowiedzialność.