64-letni Barry Lee Jones w 1994 roku został skazany za śmiertelne pobicie i zgwałcenie Rachel Gray, 4-letniej córki swojej partnerki. Ciało dziewczynki odnalazła w łóżku jej matka. Kobieta zabrała dziecko do szpitala, gdzie lekarze stwierdzili zgon. Jones usłyszał zarzut morderstwa pierwszego stopnia i został skazany na karę śmierci - podaje "The Washington Post". Od momentu zatrzymania mężczyzna utrzymywał, że jest niewinny. USA: Barry Lee Jones wyszedł na wolność po blisko 29 latach w więzieniu W czwartek Jones wyszedł z więzienia po niemalże 29 latach za kratkami. - Po prawie 30 latach w celi śmierci za przestępstwo, którego nie popełnił, Barry Jones w końcu wraca do domu - mówił Cary Sandman obrońca 64-latka. - Jones spędził prawie trzy dekady w celi śmierci w Arizonie, mimo niezbitych dowodów, że był niewinny - dodał. Obrońca argumentował, że decyzja o skazaniu opierała się nie na dowodach, a jedynie na poszlakach. Ponownie rozpatrzono dowody W 2018 roku sąd uznał, że zarzuty o morderstwo powinny zostać uchylone. Po ponownym rozpatrzeniu dowodów orzeczono, że obrażenia, które doprowadziły do śmierci dziewczynki nie mogły powstać w momencie, gdy znajdowała się pod opieką Jonesa, miały powstać nawet kilka dni wcześniej. Wyjście na wolność Jonesa było możliwe dzięki temu, że przyznał się do zaniedbań, które doprowadziły do śmierci 4-latki. W ocenie sądu, Jones powinien był zabrać dziecko do szpitala, gdy zobaczył, w jakim było stanie. Za zaniedbania, które doprowadziły do śmierci dziewczynki sąd nałożył na oskarżonego karę 25 lat więzienia. Barry Lee Jones, który do tego czasu spędził w celi śmierci blisko 29 lat w czwartek został wypuszczony na wolność. - Mamy nadzieję, że Barry będzie mógł cieszyć się resztą życia w spokoju, w otoczeniu rodziny i przyjaciół - mówił obrońca mężczyzny. Jak podaje "The Independent", po wypuszczeniu Jonesa na wolność, w celach śmierci w Arizonie przybywa 110 osób.