Wspomnienia z 1973 roku to w dużej mierze powtórka z trwającej akcji ratunkowej łodzi podwodnej Titan. Obiekt należący do firmy OceanGate Expeditions przestał dawać sygnały około dwie godziny po zanurzeniu. Na pokładzie znajdowało się pięć osób. W poszukiwania zaangażowane są służby i sprzęt z Francji, Kanady i Stanów Zjednoczonych. Zdaniem kapitana amerykańskiej Marynarki Wojennej Davida Marqueta nie ma praktycznie żadnych szans na uratowanie znajdujących się tam mężczyzn. - Prawdopodobieństwo, że uda nam się wyciągnąć ich żywych jest niebezpiecznie bliskie zeru - powiedział Marquet, wskazując, że załodze Titana prawdopodobnie skończył się już tlen. Według szacunków zapasy powietrza miały wyczerpać się w czwartek ok. godz. 13 polskiego czasu. Zatonięcie łodzi podwodnej. Cudem przetrwali Do akcji ratunkowej, w wywiadzie dla brytyjskiego Sky News, odniósł się Roger Mallison. Mężczyzna w 1973 roku brał udział w pracach związanych z układaniem przewodu telefonicznego około 250 kilometrów od wybrzeża Irlandii. W pewnym momencie do zanurzonej łodzi zaczęła wlewać się woda. Było to spowodowane przypadkowym otwarciem włazu do maszynowni. Zobacz też: Uczestnik wyprawy Titanem: Nie powtórzyłbym tego Mallison wspominał, że najważniejszym wyzwaniem stojącym przed nim i jego współpracownikiem była redukcja zużycia tlenu. Mężczyźni przestali ze sobą rozmawiać i znacząco ograniczyli ruchy. Przez większość czasu leżeli nieruchomo. Powstrzymali się także od jedzenia i picia. - Uratowanie nas zajęło ratownikom 84 godziny - wspominał. - Zanim zeszliśmy pod wodę, zabrałem ze sobą dodatkową butlę z tlenem. Gdybym jej nie wziął, nie byłoby mnie tutaj - dodał. Jak podkreślił Mallison, w momencie, gdy znaleźli się na powierzchni, stan tlenu w butli pozwoliłby na przeżycie zaledwie kilkunastu minut. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!