Dramat Lawrenca McKinneya zaczął się w 1977 roku, gdy w Memphis została zgwałcona kobieta. Jako jednego z dwóch napastników zidentyfikowała swojego sąsiada, 22-letniego wówczas Lawrenca. Za tę zbrodnię McKinney został skazany na 115 lat więzienia. W 2008 roku po testach DNA okazało się, że jest niewinny. Od kiedy rok później wyszedł na wolność, Departament Więziennictwa w Tenessee dał mu 75 dolarów na ponowne ułożenie sobie życia. 61-letni dziś mężczyzna prosił gubernatora Tenessee, by oczyścił go z winy. Formalne uniewinnienie otworzyłoby ścieżkę do uzyskania wyższego zadośćuczynienia. W sierpniu wniosek McKinneya został odrzucony przed stanowe instytucje. Za odrzuceniem głosowali wszyscy z siedmiu członków rady ds. warunkowych zwolnień w Tenessee. Jak później tłumaczono nie znaleziono "jasnych i przekonujących dowodów niewinności". Zdaniem adwokata McKinneya, Jacka Lowery'ego, decyzja nie powinna należeć do instytucji zajmującej się warunkowymi zwolnieniami. W opinii Lowery'ego nie ma ona odpowiednich kompetencji. Walka o odszkodowanie trwa, a McKinney stara się ułożyć sobie życie, nadrabiając bezpodstawnie zabrane 31 lat. Więcej w CNN.