Do pierwszego wybuchu, który prawdopodobnie był atakiem samobójczym, doszło w pobliżu siedziby służb wywiadu Somalii - powiedział agencji AP kapitan policji Mohamed Husajn. Druga eksplozja miała miejsce niedaleko budynku parlamentu, gdzie funkcjonariusze ochrony byli akurat zajęci wymianą ognia z grupą podejrzewaną o próbę ataku na pałac prezydencki - dodał. W pobliżu siedziby prezydenta unosiła się wielka chmura dymu i słychać było długotrwałe odgłosy strzelaniny - powiedział agencji Reutera naoczny świadek. Kto zorganizował atak? O tym, że gdzieś w mieście znajduje się wyładowany materiałami wybuchowymi pojazd, ostrzegał w czwartek minister spraw wewnętrznych Somalii. Jak dotąd nikt nie wziął na siebie odpowiedzialności za ataki, ale w przeszłości podobnych aktów terroru dopuszczali się członkowie organizacji ekstremistycznej Al-Szabab. Piątkowe wybuchy przerwały wielomiesięczny okres pokoju w Mogadiszu po październikowej eksplozji dwóch ciężarówek z materiałami wybuchowymi, w wyniku której zginęło 512 osób. Był to najbardziej krwawy zamach w historii Somalii, za który odpowiedzialnością obarczono Al-Szabab. Ekstremiści z Al-Szabab walczą o narzucenie w Somalii surowej wersji islamu i obalenie prozachodniego rządu. Bojownicy są w stanie dokonywać krwawych ataków, mimo że utracili większość kontrolowanego dotychczas terytorium po ofensywie sił pokojowych Unii Afrykańskiej. UA wycofa żołnierzy? Do piątkowego ataku doszło w momencie, gdy Unia Afrykańska rozważa powolne wycofywanie liczących 21 tys. żołnierzy sił pokojowych z Somalii - operację, która ma się zakończyć w 2020 roku. Dowódca sił UA Francisco Madeira powiedział w czwartek, że wycofanie się z Somalii przed 2021 rokiem grozi ponowną destabilizacją kraju, a własne siły bezpieczeństwa Somalii nie są jeszcze na to gotowe.