- Wszyscy Somalijczycy powinni wziąć udział w tej walce - apelował z Mogadiszu przywódca Unii Trybunałów Islamskich (UIC) szejk Hasan Dahir Awejs. Według świadków, w okolicach miasta Baidoa (ok. 250 kilometrów na wschód od stolicy kraju) doszło do walk między islamskimi milicjami a etiopskimi siłami zbrojnymi. Pod miastem słyszano salwy ciężkiej artylerii, moździerzy i rakiet. Miejscowe media poinformowały o leżących na ulicach ciałach zabitych. W Baidoa rezydują tymczasowe, popierane przez ONZ, władze Somalii. Etiopskie wojska pomagają je chronić. Obecny na miejscu korespondent BBC potwierdził obecność licznego etiopskiego kontyngentu. Szacuje się że w Somalii przebywa 6-8 tysięcy etiopskich żołnierzy. Walki wybuchły po tym, jak Etiopczycy nie spełnili warunków ultimatum Islamskich Trybunałów, a więc nie wycofali swoich sił z Somalii. Władze w Addis Abebie zaprzeczają zaangażowaniu w konflikt. W czerwcu islamiści przejęli kontrolę nad Mogadiszu i południem kraju. Od tej pory wciąż trwają walki z wojskami rządu tymczasowego. Rząd sprawuje władzę jedynie nad Baidoa i najbliższą okolicą miasta. Zarówno somalijskie siły rządowe, jak i UIC podały, że w ostatnich starciach zabiły setki żołnierzy przeciwnika. Jednak nikt dotychczas nie potwierdził tych informacji. USA i kraje Zachodu obawiają się, że w przypadku opanowania przez islamistów całej Somalii ten rozległy kraj stałby się niekontrolowanym przyczółkiem ugrupowań terrorystycznych, w tym Al- Kaidy. Dodatkowe napięcia wywołuje obecność na północy Somalii sił zbrojnych Erytrei. Te wspierające islamistów wojska liczą około 2 tys. żołnierzy. W ocenie ekspertów istnieje poważne zagrożenie przekształcenia się konfliktu somalijskiego w kolejną wojnę między regionalnymi rywalami - Etiopią a Erytreą. W latach 1998-2000 walki zbrojne między tymi dwoma krajami spowodowały śmierć ok. 70 tys. ludzi.